piątek, 25 grudnia 2009

  Błogosławionych Świąt!

wtorek, 15 grudnia 2009

powołani by ewangelizować - część 2

Kontynuując watek powołani by ewangelizować, to myślę ze jednak są u nas dość mocno działające osoby w Polsce. I nie mówię tu tylko o rekolekcjonistach jeżdżących po kraju, ale także o osobach znanych chociażby z telewizji jak np. Szymon Hołownia, który nie dawno zawitał w moje strony w ramach promocji Jego najnowszej książki Monopol na Zbawienie.

Uważam iż ten człowiek ma naprawdę świetną gadane! Posiada dużo wiedzy na temat wiary i takich księży którzy tak interesująco mówią jak Ten dziennikarz  powinno być jak najwięcej (tak na marginesie). Mówił naprawdę prosto, tłumacząc ważne kwestie( chociażby tak bardzo zapomniany post czy jałmużna) zwyczajnie na przykładach z życia.
Drugą osobą, a w zasadzie grupą osób zajmujących się ewangelizacją jest zespół Mocni w Duchu organizujący różne rekolekcje w których ostatnio miałam okazję uczestniczyć. Znani chyba bardziej wśród Odnowy w Duchu Świętym, ale może ktoś z Was też o nich słyszał.
Uważam iż jest to rewelacyjny sposób by przyciągnąć coraz więcej ludzi do Kościoła poprzez śpiew i taniec. Pieśni takie jak „ Wielbię Ciebie, ufam Tobie” czy „ Nie bój się uwierzyć w cud” potrafią poruszyć serca każdego. Wraz z zespołem muzycznym przyjechał znany Jezuita o. Remigiusz , który podczas jednej z konferencji starał się uświadomić nam byśmy się zastanowili jakie mamy podejście np. do Mszy Św. Czy chodzimy na nią bo tak mówi Dekalog czy przychodzimy z miłości do Pana Boga. Co tu dużo mówić... było pięknie:):)  

poniedziałek, 7 grudnia 2009

GODZINA ŁASKI


Jutro 8 grudnia między godziną 12 a 13 obchodzimy Godzinę Łaski dla całego świata. Matka Boża powiedziała:
Życzę sobie, by każdego roku 
8 grudnia w południe obchodzono godzinę łaski dla całego świata. Przez to nabożeństwo ześlę niezliczone łaski dla ciała i duszy.

niedziela, 6 grudnia 2009

Internet wybawca

Jak wiadomo, bez Internetu to jak bez ręki…
Muzyka, przyjaciele na gadu gadu, YouTube, bank, allegro i te sprawy…
Cóż byśmy zrobili gdyby tego netu nie było? A no, jakoś ludzie przed wiekami sobie radzili…
Ale dziś to już inna bajka, technika tak mocno poszła do przodu…że gdzieś tam szczelinami weszła sobie nawet do życia duchowego…
 Stron katolickich jak wiadomo jest od groma co z pewnością jest jaką formą ewangelizacji.
Jak się przyśnie w niedziele na kazaniu, to można w ramach pokuty coś przeczytać ;)
Ludzie z całej Polski wymieniają się poglądami począwszy od tego jak interpretować dany fragment z Pisma Świętego skończywszy na tym czy  można jeść żelatynę wieprzową w piątek (choć nad serkami homogenizowanymi zawierającymi żelatynę też można byłoby się zastanowić:):) ).


Wielu zadaje pytania odnośnie własnych problemów duchowych i inni czujący się na siłach, albo mający większe doświadczenie odpowiadają w takiej czy innej kwestii.
Bardzo często spotykam się z pytaniami „Czy jest to grzech” w danym przypadku....ludzie nie znają podstawowej definicji grzechu...nie wiedzą czy to grzech ciężki czy lekki, nie wiedzą kiedy do niego dochodzi…
Fakt, iż w jakimś ułamku często są to osoby mające skłonności do skrupułów, do wyolbrzymiania czegoś co popełnili, a niekoniecznie jest to grzechem, dlatego pytają., ale pytanie dlaczego nie robią tego w konfesjonale? Dlaczego nie zapytają o to Jezusa?
Innym przykładem, gdzie Internet to wybawca i pocieszyciel to sytuacje różnych niepowodzeń. Ludzie szukają ratunku u innych…siadają na necik, wstawiają tragiczne opisy na gadu gadu i wylewają swoje żale na forach, zamiast pójść z tym ….
No właśnie….pójść z tym do Kaplicy gdzie jest sam Jezus…
Który może nie rozwiąże za Ciebie od razu problemu, ale z pewnością da Ci światło na tą czy inną sytuację. Dlaczego nie weźmiemy do ręki Pisma Świętego? Nie zapytamy co jest Jego Wolą? Bóg pragnie do każdego z nas mówić, tylko pytanie czy my chcemy Jego usłyszeć?

środa, 2 grudnia 2009

Czy nam się chce?



Mówi się iż okres Adwentu to taki okres, gdzie oczekujemy na przyjście Pana Jezusa. Oczywiście Jezus powinien się narodzić w naszych sercach...a co za tym, albo przed tym idzie-> przemiana naszego serca, naszego toku myślenia, naszego życia. Mówi się i cóż z tego? Czy nam się chce w ogóle coś zmieniać w naszym zyciu?
Uczynić choć ten jeden jedyny krok w kierunku Pana Boga, przybliżyć się choć trochę do Niego? Czy nam się w ogóle chce? Przecież nam dobrze tak jak jest....
Adwent to czas kiedy w Kościołach są wszędzie odprawiane rekolekcje, gdzie podczas nich, jak to zwykle bywa jeden dzień jest poświęcony na sakrament spowiedzi. I bardzo dobrze, ale czy my dobrze z tego skorzystamy? Jak się przygotowujemy do Niego? Jak robimy rachunek sumienia? Czy w drodze biegnąc do Kościoła czy w tedy kiedy ubieramy buty i jednym okiem zerkamy na telenowelę " Brzydula"? Czy mówimy dosłownie wszystko na spowiedzi czy tylko to co nam wygodne (jednocześnie czyniąc spowiedź świętokradzką)?
Jakie mamy podejście do naszego życia?
Czy zastanawiamy się nad tym, że kiedyś będziemy musieli zdać z tego sprawę po śmierci??? Co zrobić żeby nam się chciało...tak jak nam się nie chce???
Mówi się, że po co mam się spowiadać, jak i tak zgrzeszę znowu...
Zabawne, ale odpowiedź jest banalna na to pytanie....
Z pewnością pierzesz skarpetki, choć wiesz ze one i tak się ubrudzą, ale je pierzesz bo inaczej będą brzydko pachnieć. Tak samo jest z naszą duszą...    

sobota, 28 listopada 2009

Pewnego razu zdarzył się cud

Pewnego razu w Hiszpanii, zdarzył się cud. Przez 23 lata w zakonie Klarysek nie było żadnych powołań, aż tu nagle....:))
Zapraszam do obejrzenia:)

niedziela, 22 listopada 2009

powołani by ewangelizować

Nie chcę pisać tu o kapłaństwie, choć tytuł może na to wskazywać:) ale o ludziach świeckich.
Ostatnio miałam dosyć ciekawą sytuację. Idąc na uczelnię (robię studia podyplomowe) zastanawiałam się czy się urwać z tych zajęć czy nie:)) z racji tego iż po godzinie 19 dwie ulice dalej od mojej uczelni miało się odbyć nabożeństwo uwielbienia. Cały czas myślałam iść czy nie, iść czy nie...iść czy nie:))Wytrwałam do końca przenudnych zajęć i wezwałam taryfę (bo przejście na skróty do kościoła jest nie za ciekawe) która o dziwo zjawiła się bardzo szybko. Po minucie byłam na miejscu i ku mojemu zaskoczeniu (już byłam spóźniona) dopiero nastąpiło wystawianie Najświętszego Sakramentu. Jak zwykle na takich nabożeństwach było bardzo przepięknie, ale nie o tym chcę pisać:))

Wychodząc z kościoła wzywam kolejną taryfę, bo dotrzeć do domku. Między czasie rozmawiam ze spotkanymi znajomymi jak to zwykle bywa:) Po chwili zjawia się moja taksówka. Wsiadam.
Kierowca się mnie pyta: a co to Pani na naukach przedmałżeńskich była?
JA: na nabożeństwie uwielbienia
Kierowca: a kogo Pani tak wielbi?
JA: Pana Boga
i tak dalej i tak dalej, potem go zapytałam, bo zaczęłam coś przeczuwać iż za blisko Kościoła to on nie jest, więc spytałam jakiego jest wyznania?
Kierowca: jestem katolikiem ale nie praktykujący
JA: ochrzczony jest Pan?
Kierowca: Tak.
JA: przyjął Pan Bierzmowanie?
Kierowca: nie spytała Pani czy Komunię Święta przyjąłem
Jak się okazało potem iż ten biedny człowiek przystanął tylko na Chrzcie Świętym i ani kroku dalej. Był tylko na pierwszej lekcji religii i to wszystko.
Nie lubię rozmawiać z ludźmi którzy atakują wiarę na wszystkie strony łącznie z obmawianiem Księży. Ale on naprawdę chyba gdzieś głęboko poszukiwał Boga, który cały czas o nim pamięta. Współczuję takim ludziom, którzy zaniedbani przez rodziców nie otrzymali tej wiary z domu. A jednocześnie jest to nauka dla nas wierzących (praktykujących) iż powinniśmy dziękować Bogu za to co od Niego otrzymaliśmy: sakramenty...wspólnotę..wspaniałych Kapłanów...uczestnictwo we Mszy świętej...łaskę otrzymania wiary i trwania w niej. To jest wszystko darem od Boga za który nie dziękujemy. Myślę, że jeśli otrzymujemy tyle to powinniśmy się z tym wszystkim dzielić z innymi. Nawet z tymi, których widzimy pierwszy raz w życiu, bo być może Pan Bóg stawia Ci go właśnie na drodze abyś go "przebudził", obudził w nim pragnienie BOGA ŻYWEGO, ponieważ MY wszyscy chrześcijanie jesteśmy powołani....
POWOŁANI by EWANGELIZOWAĆ.

czwartek, 12 listopada 2009

sobota, 31 października 2009

Ksiądz, który widział niebo, piekło i czyściec Przeżycia z pogranicza śmierci ks. Jose Maniyangata

Urodziłem się 16 lipca 1949 r. w Kerala w Indiach jako syn Józefa i Teresy Maniyangat. Jestem najstarszym z siedmiorga rodzeństwa: Jose, Mary, Theresa, Lissama, Zachariah, Valsa i Tom.

W wieku lat 14 wstąpiłem do niższego seminarium duchownego św. Maryi w Thiruvalla, gdzie rozpocząłem studia przygotowujące do kapłaństwa. Cztery lata później wstąpiłem do głównego seminarium pontyfikalnego pod wezwaniem św. Józefa w Alwaye w Kerala, gdzie kontynuowałem moją dalszą formację kapłańską. Po odbyciu siedmioletnich studiów na wydziale filozofii i teologii, 1 stycznia 1975 r. otrzymałem święcenia kapłańskie, aby posługiwać jako misjonarz w diecezji Thiruvalla.

W niedzielę 14 kwietnia 1985 r., w święto Miłosierdzia Bożego, podczas przygotowań do odprawienia Mszy św. w kościele misyjnym w północnej części Kerala, miałem śmiertelny wypadek. Jechałem motocyklem, kiedy zderzyłem się czołowo z jeepem prowadzonym przez mężczyznę w stanie nietrzeźwym po festiwalu hinduskim. Niezwłocznie zostałem przewieziony do szpitala oddalonego około 35 mil. W drodze moja dusza wyszła z ciała i doświadczyłem przeżycia śmierci. Natychmiast spotkałem się z moim Aniołem Stróżem. Zobaczyłem moje ciało i ludzi, którzy wnosili mnie do szpitala. Słyszałem ich płacz i modlitwy za mnie. W tym samym czasie, mój anioł powiedział mi: „Zabieram cię do Nieba, bo Pan chce spotkać się z tobą i porozmawiać". Powiedział mi również, że po drodze chciałby pokazać mi piekło i czyściec.

Piekło

Na początku anioł zaprowadził mnie do piekła. To był straszny widok! Zobaczyłem szatana i diabły, i ogień nie do ugaszenia o temperaturze około 2000 stopni Fahrenheita [1093 oC], pełzające robaki, ludzi krzyczących i walczących, podczas gdy inny byli torturowani przez demony. Anioł powiedział mi, że wszystkie te cierpienia były spowodowane przez nieodżałowane grzechy śmiertelne. Później zrozumiałem, że jest siedem stopni cierpienia lub poziomów, w zależności od liczby i rodzajów grzechów śmiertelnych popełnionych w czasie ziemskiego życia. Dusze wyglądały bardzo brzydko, okrutnie i przerażająco. To było straszne przeżycie. Widziałem ludzi, których znałem, ale nie wolno mi ujawnić ich tożsamości. Grzechy, które skazały ich, były to głównie grzechy aborcji, homoseksualizmu, eutanazji, nienawiści, nieprzebaczenia i świętokradztwa. Anioł powiedział mi, że gdyby żałowali za nie, mogliby uniknąć piekła i zamiast tego pójść do czyśćca. Zrozumiałem również, że niektórzy ludzie, którzy żałowali za te grzechy, mogą być oczyszczeni na ziemi przez swoje cierpienia. W ten sposób mogą ominąć czyściec i pójść prosto do nieba.

Zdziwiło mnie, kiedy zobaczyłem w piekle nawet księży i biskupów, których bym się nigdy nie spodziewał tam zobaczyć. Wielu z nich było tam, ponieważ zwiedli ludzi fałszywymi naukami i złym przykładem.

Czyściec

Po wizycie w piekle mój Anioł Stróż zaprowadził mnie do czyśćca. Tutaj również jest siedem stopni cierpienia i nieugaszony ogień. Ale jest dużo mniej dotkliwy niż w piekle i nie było tam zarówno kłótni jak i walk. Głównym cierpieniem tych dusz jest ich odseparowanie od Boga. Część z tych, którzy są w czyśćcu, popełniło wiele grzechów śmiertelnych, ale zdążyli oni pojednać się z Bogiem przed swoją śmiercią. I chociaż te dusze cierpią, jednak cieszą się pokojem i zrozumieniem, że pewnego dnia zobaczą Boga twarzą w twarz.

Miałem okazję porozumienia się z duszami w czyśćcu. Prosiły mnie o modlitwy za nie i aby powiedzieć ludziom, żeby również się za nie modlili po to, by mogły wejść do nieba szybciej. Kiedy modlimy się za te dusze otrzymujemy ich wdzięczność poprzez ich modlitwy, a kiedy wchodzą do nieba, ich modlitwy stają się jeszcze bardziej chwalebne.

Jest mi bardzo ciężko opisać, jak piękny jest mój Anioł Stróż. Jest świetlisty i jasny. Jest moim nieustannym towarzyszem i pomaga mi we wszystkich moich posługach, a zwłaszcza uzdrowicielskich. Doświadczam jego obecności wszędzie, gdzie idę i jestem mu wdzięczny za jego opiekę w moim codziennym życiu.

Niebo

Następnie mój anioł zaprowadził mnie do nieba, przechodząc przez wielki, oślepiający, biały tunel. Nigdy nie doświadczyłem tak wiele pokoju i radości w moim życiu. Później natychmiast niebo się otworzyło i usłyszałem najbardziej zachwycającą muzykę, jakiej nigdy przedtem nie słyszałem. Anioły śpiewały i oddawały chwałę Bogu. Widziałem wszystkich świętych, zwłaszcza Najświętszą Panienkę i św. Józefa, i wielu oddanych świętych biskupów i księży, którzy świecili jak gwiazdy. I kiedy stanąłem przed Panem, Jezus powiedział: „Chcę żebyś wrócił na ziemię. W twoim ‘drugim’ życiu będziesz instrumentem uzdrawiania i pokoju dla Moich ludzi. Pójdziesz do obcego kraju i będziesz mówił obcym językiem. Z Moją łaską wszystko dla ciebie będzie możliwe". Po tych słowach Najświętsza Maria Panna powiedziała mi: „Zrób, cokolwiek ci powie. Ja ci pomogę w twoim duszpasterzowaniu".

Słowa nie mogą wyrazić piękności nieba. Tam znajdziemy tak dużo pokoju i szczęścia, co przekracza miliony razy nasze wyobrażenia. Nasz Pan jest dużo bardziej piękniejszy, niż może to ukazać jakikolwiek wizerunek. Jego twarz jest promieniująca i świetlista, i dużo bardziej piękniejsza niż tysiąc wschodzących słońc. Obrazki, które widzimy w naszym świecie, są tylko cieniem Jego wspaniałości. Najświętsza Maria Panna stała obok Jezusa; była bardzo piękna i promieniująca. Żadnego z wizerunków, jakie znamy na świecie, nie można porównać z Jej prawdziwą pięknością. Niebo jest naszym prawdziwym domem; wszyscy jesteśmy stworzeni, aby osiągnąć niebo i cieszyć się Bogiem na wieki. Później, wraz z moim aniołem wróciłem na ziemię.

Kiedy moje ciało było w szpitalu, lekarz potwierdził mój zgon po zakończeniu wszystkich badań. Przyczyną śmierci było wykrwawienie. Moja rodzina została powiadomiona, a ponieważ byli oni daleko stąd, pracownicy szpitala postanowili przenieść moje martwe ciało do kostnicy. Ponieważ szpital nie posiadał klimatyzacji, istniało podejrzenie, że ciało mogłoby się szybciej rozkładać. W czasie przenoszenia mojego ciała do kostnicy, moja dusza wróciła do ciała. Poczułem rozdzierający ból ze względu na tak wiele ran i połamanych kości. Zacząłem krzyczeć i wtedy ludzie wystraszyli się i krzycząc, uciekali. Jeden z nich poszedł do lekarza i powiedział: „To martwe ciało krzyczy". Lekarz przyszedł, żeby jeszcze raz zbadać moje ciało i stwierdził, że żyję. Powiedział: „Ksiądz żyje, to jest cud! Zabierzcie go z powrotem do szpitala".

Teraz już w szpitalu, przeprowadzono mi transfuzje krwi i zabrano mnie na stół operacyjny, aby poskładać połamane kości. Zajęli się moją dolną szczęką, żebrami, kością miednicową, nadgarstkami i prawą nogą. Po dwóch miesiącach zostałem wypisany ze szpitala, ale mój ortopeda powiedział, że nigdy nie będę mógł chodzić. Wtedy mu odpowiedziałem: „Pan, który dał mi z powrotem moje życie i wysłał mnie na ziemię, uleczy mnie". Kiedy znalazłem się w domu, modliliśmy się wszyscy o cud. Po miesiącu, po ściągnięciu gipsu nie byłem w stanie się poruszyć. Ale pewnego dnia podczas modlitwy poczułem niezwykły ból w okolicach kości miednicowej. Po krótkiej chwili ból ustąpił całkowicie, a ja usłyszałem głos, mówiący: „Jesteś uzdrowiony. Wstań i idź". Poczułem pokój i uzdrawiającą moc w moim ciele. Natychmiast wstałem i chodziłem. Chwaliłem Boga i dziękowałem mu za ten cud.

Przekazałem mojemu doktorowi wieści o moim uzdrowieniu, które wprowadziły go w zdumienie. Powiedział: „Twój Bóg jest prawdziwym Bogiem. Muszę pójść za Nim". Doktor był Hindusem i poprosił mnie, abym przekazał mu wiedzę o naszym Kościele. Po nauce o naszej wierze, ochrzciłem go i tak oto stał się katolikiem.

Podążając za przekazem mojego Anioła Stróża, 10 listopada 1986 r. przybyłem do Stanów Zjednoczonych jako ksiądz misjonarz... Od czerwca 1999 r. jestem proboszczem w katolickim kościele św. Maryi Matki Miłosierdzia w Macclenny na Florydzie.

Źródło: zasoby internetu

poniedziałek, 26 października 2009

Orędzie Matki Bożej z Medjugorie
25 października 2009 r.
„Drogie dzieci! Również dziś niosę wam swoje błogosławieństwo i wszystkich was błogosławię i wzywam byście wzrastali na drodze, którą poprzez mnie, Bóg rozpoczął dla waszego zbawienia. Dziatki, módlcie się, pośćcie i radośnie dawajcie świadectwo waszej wiary i niech wasze serce zawsze wypełnione będzie modlitwą. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”

niedziela, 25 października 2009

Czy wierzysz?

Dziś rano postanowiłam sobie przeczytać dzisiejszą Ewangelię:

Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Synu Dawida, ulituj się nade mną! Jezus przystanął i rzekł: Zawołajcie go! I przywołali niewidomego, mówiąc mu: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: Co chcesz, abym ci uczynił? Powiedział Mu niewidomy: Rabbuni, żebym przejrzał. Jezus mu rzekł: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.

I w drodze do Kościoła na Mszę św. zobaczyłam podobnego biedaka, który właśnie przechodził przez ulicę. Na początku miałam taki lekki dystans do niego, ale gdy przypomniałam sobie dzisiejszą Ewangelię….. przecież w nim mieszka Pan Jezus, a cofając się do tamtych wydarzeń z pewnością Jezus postąpiłby z nim tak samo jak z Bartymeuszem. Ci najmniejsi, ci najbardziej pogardzeni i niechciani przez innych są najbardziej kochani przez samego Boga. Mamy potwierdzenie właśnie w tym fragmencie Ewangelii. Bartymeusz był niewidomym żebrakiem, z którego zdaniem z pewnością nikt się nie liczył. Zapewne każdy traktował go jak człowieka drugiej kategorii. Jednak on słysząc, że idzie Jezus, ten który działa cuda zaczął wołać z pełną wiarą, nie zważając na innych co sobie pomyślą. W tym momencie nikt go już nie interesował oprócz Jezusa. Jezusa który może odmienić jego życie, który może przywrócić mu wzrok. Jak wielką ten człowiek miał wiarę! Kto w dzisiejszym świecie ma taką??? Jezus widząc jego żywą wiarę, mówi: „Zawołajcie go!”. Chciał żeby ten człowiek podszedł do niego, nie potraktował go jak człowieka drugiej kategorii, ale jako człowieka który jest dzieckiem Bożym. Jezus zapytał” Co chcesz abym ci uczynił”. Jezus chce byśmy mówili Mu co leży nam na sercu, byśmy nie zamykali się na Niego, ale z pełną wiarą tak jak Bartymeusz mówili Mu o swoich problemach i troskach, o swoich chorobach i dolegliwościach, byśmy się otworzyli na Niego całkowicie, nie chowając nic dla siebie. Bartymeusz to zrobił. Powiedział Jezusowi, że chce widzieć i tak też się stało. Jezus widząc tak wielką wiarę dokonuje cudu. I tak samo dotyczy nas samych, Jezus pyta Cię: „ Co chcesz abym Ci uczynił?”. I jeśli w to wierzysz, a jest to z Wolą Bożą- to tak się stanie”

wtorek, 20 października 2009

dzwonki

Z Feng Shui pewnie nie raz się każdy z nas zetknął. Warto wiedzieć iż jest to odmiana chińskiej magii. Różnego rodzaju akcesoria które są dostępne w dzisiejszym świecie dosłownie wszędzie, mają nam zapewnić dobrobyt i szczęście. Przykładem są często spotykane dzwonki.
"Dzwonki wietrzne: rurkowe, metalowe, bambusowe, ostatnio nawet klatki z ptaszkiem z dodatkiem rurek, są nie tylko ozdobą, ale znakomitym sposobem zatrzymania lub blokowania złej energii. Aby dobrze działały należy je dobrze usytuować, tak by niwelowały wszystkie złe wibracje, nieświadomie wnoszone do mieszkania. Dzięki nim można ożywić wiele rejonów, gdyż posiadają naturę różnych żywiołów w zależności od materiału z jakiego są zrobione, jakiego są kształtu, koloru i co symbolizujà. Można je również powiesić przy drzwiach wejściowych tak, aby skrzydło otwieranych drzwi uderzało za każdym razem w młoteczek dzwonka (lub w dzwonek), powodując dźwięk, który rozproszy złą energię przez co najbliższe otoczenie będzie czyste energetycznie, zdrowe i bezpieczne” – czy aby na pewno?? Wiele osób nieświadomych tych "zalet okultystycznych dzwonków” wiesza je dla ozdoby lub dla wydawania dźwięków. Dlaczego w takim przypadku nie zawiesić normalnego kształtu dzwonków, które nie zawierajà elementów zagrożenia duchowego?

źródło: zasoby internetu

niedziela, 18 października 2009

Jestem z Wami

Orędzie Matki Bożej z Medjugorie
25 września 2009 r.

„Drogie dzieci, wytrwale, z radością pracujcie nad swoim nawróceniem. Swoje radości i smutki ofiarujcie mojemu Niepokalanemu Sercu, abym mogła was prowadzić do mego Najdroższego Syna, abyście w Jego Sercu odnaleźli radość. Jestem z wami, aby was pouczać i prowadzić ku wieczności.
Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”

niedziela, 11 października 2009

Walka z szatanem

Oto co pisał O. Pio do swego kierownika duchowego: "Co do walk duchowych, to te coraz bardziej się wzmagają. Gęste ciemności spowijają mego ducha i nie widzę nic innego jedynie ciemności i zawsze ciemności. Nie widzę niczego innego z wyjątkiem dzikich bestii grasujących w okół mnie i grożących, że stanę się ich łupem. Nie słyszę nic, jedynie ryk tych bestii, który sprawia że umieram w każdej chwili z przerażenia" Wielki pasterz- stygmatyk nie tylko szukał zagubionych owiec, lecz wyrywał je z paszczy wilka za cenę własnych udręk i walk, których ciężar go często przygniatał. Może więc być dla nas nauczycielem i orędownikiem.
[...] Gdy dusza zbliża się do Boga, powinna przygotować się na pokusy. Pokusy przeciw wierze i czystości są towarem oferowanym przez wroga, ale się go nie bój i traktuj z pogardą. Jak długo on krzyczy, oznacza to, że jeszcze się nie zagnieździł w twojej woli. Nie denerwuj się tylko dlatego, ze ten zbuntowany anioł wystawia cie na próbę; wola niech zawsze sprzeciwia się jego sugestiom, żyj spokojnie, ponieważ nie ma w tym twojej winy, ale jest upodobanie Boga i pożytek płynący dla twej duszy. Kiedy wola jęczy pod wpływem próby kusiciela i nie chce tego co on jej proponuje, to nie tylko nie ma w tym twojej winy, ale jest w tym zawarta cnota.
Żródł0: Litanie i nowenny św Ojca Pio

środa, 7 października 2009

Odmawiajmy Różaniec !

Jako, że mamy miesiąc październik, szczególnie poświęcony Matce Bożej, dlatego też zapraszam
Was do odmawiania modlitwy Różańcowej. Błogosławionemu Alanowi Matka Boża dała następujące obietnice:

  1. Wszyscy, którzy wiernie Mi służyć będą odmawiając Różaniec św. otrzymają pewną szczególną łaskę.
  2. Wszystkim odmawiającym pobożnie mój Różaniec przyrzekam Moją szczególniejszą opiekę i wielkie łaski.
  3. Różaniec będzie najpotężniejszą bronią przeciw piekłu, wyniszczy pożądliwości, usunie grzechy, wytępi herezje.
  4. Cnoty i święte czyny zakwitną - najobfitsze zmiłowanie uzyska dla dusz od Boga; serca ludzkie odwróci od próżnej miłości świata, a pociągnie do miłości Boga i podniesie je do pragnienia rzeczy wiecznych; o, ileż dusz uświęci ta modlitwa.
  5. Dusza, która poleca Mi się przez Różaniec - nie zginie.
  6. Ktokolwiek odmawiać będzie pobożnie Różaniec św., rozważając równocześnie Tajemnice Święte nie dozna nieszczęść, nie doświadczy gniewu Bożego, nie umrze nagłą śmiercią; nawróci się, jeśli jest grzesznikiem, jeśli zaś sprawiedliwym - wytrwa w łasce i osiągnie życie wieczne.
  7. Prawdziwi czciciele Mego Różańca nie umrą bez Sakramentów Świętych.
  8. Chcę, aby odmawiający Mój Różaniec, mieli w życiu i przy śmierci światło i pełnię łask, aby w życiu i przy śmierci uczestniczyli w zasługach Świętych.
  9. Codziennie uwalniam z czyśćca dusze, które Mnie czciły modlitwą różańcową.
  10. Prawdziwi synowie Mego Różańca osiągną wielką chwałę w niebie.
  11. O cokolwiek przez Różaniec prosić będziesz - otrzymasz.
  12. Rozszerzającym Mój Różaniec przybędę z pomocą w każdej potrzebie.
  13. Uzyskałam u Syna Mojego, aby wpisani do Bractwa Mojego Różańca - mieli w życiu i przy śmierci za braci wszystkich mieszkańców nieba.
  14. Odmawiający Mój Różaniec są Moimi dziećmi, a braćmi Jezusa Chrystusa, Syna Mojego Jednorodzonego.
  15. Nabożeństwo do Mego Różańca jest wielkim znakiem przeznaczenia do Nieba.

Żródło: Internet

niedziela, 4 października 2009

Osobiste świadectwo pani dr Glorii Polo

Z jakiś rok temu trafiła do mnie książka "Trafiona przez piorun..." Glorii Polo. Jest to świadectwo kobiety, która na skutek wypadku była przez parę dni w śpiączce. Lekarze nie dawali jej nadziei na przeżycie, jedynie jej siostra była za tym aby nie odłączali jej od aparatury.
Podczas śpiączki Gloria Polo, miała okazję przekonać się jak jest naprawdę po tej drugiej stronie. Analizując Dziesięć Przykazań z Panem Bogiem, zdała sobie sprawę ze jej życie było z dala od praw jak Bóg przed wiekami ustanowił dla ludzkości. http://voxdomini.com.pl/sw/gloria_polo.htm

sobota, 3 października 2009

jak kwiat bez wody

Patrząc na dzisiejszych ludzi, to widać jak bardzo szerzy się tzw. życie na kocią łapę…Pan Bóg swoje a ja swoje…

zastanawiam się czy warto żyć tutaj jak „hulaj dusza, piekła nie ma”, by potem pokutować na drugim świecie wieczność…

Z jakiś czas temu rozmawiałam z pewną dziewczyną, która mieszka ze swoim chłopakiem pod jednym dachem. Na pytanie czy biorą ślub, odpowiedziała mi ze ona to może by i chciała ale on nie chce, więc nie będzie go zmuszać…

Pytanie co na to rodzice? Jak w ogóle można dopuszczać do takiej sytuacji?? I czemu tego typu związki zaczynają być NORMĄ??

Oczywiste jest, że w takim związku nie można przystąpić ani do Komunii Św., ani do Spowiedzi a przecież żyjąc bez sakramentów jesteśmy jak kwiat bez wody…


czwartek, 1 października 2009

Tylko Jezus...

Ostatnio natknęłam się w Dzienniczku Siostry Faustyny na ciekawy fragment dot Spowiedzi Św.
Kiedy rozważyłam, że już trzeci tydzień nie byłam u spowiedzi — rozpłakałam się, widząc grzeszność swojej duszy i pewne trudności. U spowiedzi nie byłam, bo tak się składały okoliczności. Kiedy była spowiedź, ja leżałam w ten dzień. Na drugi tydzień spowiedź była po południu, a ja wyjechałam przed południem do szpitala. Dziś po południu wszedł do mojej separatki Ojciec Andrasz i zasiadł, abym się spowiadała. Nie zamienił wpierw ani jednego słowa. Ucieszyłam się niezmiernie, bo bardzo pragnęłam się spowiadać. Odsłoniłam całą swoją duszę, jak zwykle. Ojciec odpowiadał mi na każdy drobiazg. Dziwnie się czułam szczęśliwą, że mogłam tak wszystko wypowiedzieć. Pokutę zadał mi: Litanię do Imienia Jezus. Kiedy chciałam przedstawić trudność, jaką mam do odmawiania tej litanii, wstał i udziela mi rozgrzeszenia. Nagle wielka jasność zaczęła bić od jego postaci i widzę, że to nie jest Ojciec Andrasz, tylko Jezus. Szaty Jego jasne jak śnieg i natychmiast znikł. W pierwszej chwili byłam trochę zaniepokojona, ale po chwili jakiś spokój wstąpił w moją duszę; ale zauważyłam, że Jezus tak samo spowiada jak spowiednicy, ale jednak serce moje podczas tej spowiedzi dziwnie coś przenikało, nie mogłam w pierwszej chwili tego zrozumieć, co to znaczy.

piątek, 25 września 2009

wtorek, 22 września 2009

Śpiewajmy na Chwałę Pana!

Lubię te piosenki:)










Twoje ręce to mój ląd
Trzecia Godzina Dnia - Twoje ręce to mój ląd
Mów do mnie Panie
mate.o - mow do mnie panie
Śpiewa Izrael
Wspólnota Miłości Ukrzyżowanej - Śpiewa Izrael

poniedziałek, 21 września 2009

Świadectwo egzorcysty


Ostatnio trafiłam na świadectwo pewnego egzorcysty o. Anzelma Fraczek. Bardzo ciekawie opowiada o różnych przypadkach z jakimi miał do czynienia w trakcie swojej posługi .
Poniżej umieszczam link:
http://odsiebie.com/pokaz/154229---d4c0.html
Uważam ze warto tego posłuchać, bo im więcej wiemy na temat naszego wroga tym lepiej potrafimy się przed nim obronić.

niedziela, 20 września 2009

Pycha- cześć I

Pycha jest przeklętym grzechem który strącił anioły z nieba do piekieł.

Grzech ten jest stary jak świat. Grzeszymy pychą na różne sposoby: ubiorem, słowami, postawą ciała, a nawet sposobem chodzenia. Są ludzie którzy idą ulicą z taką dumą, jakby mówili wszystkim wokół „ Spójrzcie jaki jestem wielki, jaki wyprostowany, jak pięknie umiem chodzić!” . Inni jak tylko uczynią coś dobrego, nie przestają o tym rozprawiać, a kiedy popełnią błąd strasznie się tym przejmują, co tez inni o nich pomyślą. Inni z kolei nie lubią, gdy ktoś znajomy spotka ich w towarzystwie biedaków i zawsze szukają towarzystwa bogatych. Jeśli przypadkiem zostaną zaproszeni do domu wielkich tego świata, chlubią się tym i hołdują swojej próżności. Są też osoby których pycha przejawia się w mowie- układają starannie to co mają do powiedzenia, szukają pięknych słów, a jeśli się przejęzyczą, zaraz się złoszczą na siebie ze strachu, czy aby ktoś nie będzie się śmiał z nich. Pokorny człowiek tak się nie zachowuje. Czy ktoś z niego się śmieje, czy ma go w poważaniu, czy się go chwali, czy oczernia, szanuje go, czy nim pogardza, zwraca nań uwagę, czy nawet go nie dostrzega- wszytko mu jedno.

Jeśli chcecie poznać czy ktoś jest pyszny, wystarczy go posłuchać; przy każdej okazji zabiera głos, mówi wyłącznie o sobie, wszystko robi lepiej od innych, tylko on bowiem potrafi zrobić coś dobrze, krytykuje czyny innych, aby tym samym uwidocznić własne.

Są też ludzie dający wielkie jałmużny, żeby wzbudzić tym podziw…Lecz osoby takie nie odnoszą żadnej korzyści ze swoich dobrych uczynków. Przeciwnie ich jałmużny obrócą się w grzech.

Wszystko potrafimy dobrać solą pychy.

Źródło: „Zapiski z Ars” Alfred Monin SJ

niedziela, 6 września 2009

Towarzyszenie duchowe

Ostatnio znalazłam bardzo ciekawy wykład na temat kierownictwa duchowego.
Przyznam szczerze,że gdziekolwiek człowiek wejdzie na jakieś forum dyskusyjne to taki temat jest poruszany.
Myślę, że w dzisiejszych czasach wiele ludzi szuka kogoś, kto wesprze, doradzi, pomoże rozeznać Wolę Bożą.
Wykład którego link podaje poniżej jest co prawda długi, ale uważam że warto go posłuchać. Zwłaszcza polecam tym którzy zamierzają w niedalekiej przyszłości poszukać kierownika duszy, a nie wiedzą jak się do tego zabrać:)
Miłego słuchania i oczywiście zapraszam do komentowania;))
"Towarzyszenie duchowe.
Jak może pomóc mi w drodze do Boga?"

czwartek, 3 września 2009

Pokój serca

W dzisiejszych czasach trudno nam o pokój na świecie. Oglądajac wiadomości w telewizji wiecznie słyszymy o braku pokoju. Wojny, i wieczne kłótnie miedzy państwami to coś do czego już dawno przywykliśmy. Mówi się, ze cóż ja mogę z tym zrobić?
Na tak wielką skalę to moze nie wiele...ale mając pokój serca mozemy go przekazywać innym. A wtedy dobro zacznie się rozprzestrzeniać.Módlmy się o pokój serca dla siebie samych.

O Panie, uczyń z nas narzędzia Twego pokoju, abyśmy siali miłość,
tam gdzie panuje nienawiść;
wybaczenie, tam gdzie panuje zwątpienie;
nadzieję, tam gdzie panuje rozpacz;
światło,tam gdzie panuje mrok;
radość, tam gdzie panuje smutek.
Spraw, abyśmy mogli nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać;
nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;
nie tyle szukać miłości, co kochać;
albowiem dając – otrzymujemy;
wybaczając - zyskujemy przebaczenie;
a umierając, rodzimy się do wiecznego życia.
Przez Jezusa Chrystusa. Pana naszego.
Amen.

niedziela, 30 sierpnia 2009

Zabawa w Pana Boga

Ostatnio miałam okazję obejrzeć film"Bez mojej zgody" grany obecnie w kinach. Jest to opowieść o walce z chorobą jaką jest białaczka. Rodzice mając dwójkę dzieci chłopca i dziewczynkę dowiadują się pewnego razu iż ich córka- Kate ma raka. Potrzebny był dawca. Jednak żaden z członków rodziny nie był tym odpowiednim. Postanowili zatem za radą lekarza począć dziecko w sztuczny sposób, by była zgodność tkanki z tkanką chorej dziewczynki i w ten sposób mogłoby ono pomóc utrzymać Kate przy życiu. Mijały lata, Annie (sztucznie zapłodnione dziecko) oddawała krew, przeszła niejedną operację aby wspomóc siostrę, jednak jak wiadomo zawsze wszystko kiedyś ma swój koniec. Kiedy Annie osiągnęła 11 rok życia postanowiła skończyć z tym wszystkim. Zapragnęła zawalczyć o swój los i złożyła sprawę do sądu przeciwko rodzicom, by móc decydować o sobie, zwłaszcza że niedługo miałaby się poddać kolejnej operacji- przeszczepu nerki dla siostry...
W dzisiejszych czasach jak widzimy medycyna jest tak posunięta do przodu, że już nie widzimy granicy, gubimy się wręcz...bawimy się w Pana Boga stwarzając dziecko (wbrew przykazaniom Bożym) które byłoby odpowiednie dla nas...dopasowane do naszej sytuacji...myślimy ze to My mamy władzę nad życiem, ratujemy jedno dziecko kosztem drugiego...
Myślę, że w tym filmie jest pokazany stan duchowości większości społeczeństwa...po trupach do celu i nie ważne co Bóg na ten temat myśli...my i tak robimy swoje.

środa, 26 sierpnia 2009

Wybierz Błogosławieństwo!

Wiem, ostatnio trochę zaniedbałam się w pisaniu nowych postów, ale jak to bywa w dzisiejszych czasach człowiek jest "na maksa" chwilami zalatany i ma czas praktycznie rzecz biorąc tylko na sen, a jak już trochę tego czasu wolnego się znajdzie to przeznacza go na inne ważniejsze sprawy:))
Ale żeby już nie przynudzać, to dziś poruszę temat przekleństwa i błogosławieństwa.
Nie wiem jak u Was w Parafiach ale u mnie np praktycznie w ogóle o tym się nie mówi, nie przypominam sobie by któryś z Kapłanów poruszył tę dosyć ważną kwestię.
W Piśmie Świętym czytamy:
„Widzicie, ja kładę dziś przed wami błogosławieństwo i przekleństwo. Błogosławieństwo jeśli usłuchacie poleceń Pana, waszego Boga, które dziś wam daję; przekleństwo, jeśli nie usłuchacie poleceń Pana, waszego Boga, jeśli odstąpicie od drogi, którą ja wam dzisiaj wskazuję, a pójdziecie za bogami cudzymi, których nie znacie.” Pwt, 11,26-28.
A więc mamy do wyboru albo błogosławieństwo albo przekleństwo, jednak Pan Bóg mówi:
"Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo"
Czyli Bóg mówi biorę sobie świadków niebo i ziemię, macie dwie drogi błogosławieństwo i przekleństwo i od razu mówi wybierz BŁOGOSŁAWIEŃSTWO. Wniosek: Bóg pragnie naszego szczęścia, ale to od nas zależy czy My chcemy z tego skorzystać.
Najczęściej oznakami przekleństwa są:
-> załamania emocjonalne, psychiczne, depresje;
-> nieustannie powracające choroby, niewytłumaczalne, często dziedziczne (pradziadek umarł na raka płuc, wujek umarł na raka płuc, dziecko ma problemy z płucami;
-> niepłodność ( jako choroba dziedziczna);
-> tajemnicza skłonność do poronień, nieustanne problemy z chorobami kobiecymi;
-> wieczne rozwody, różnego rodzaju formy odrzucenia w rodzinie;
-> nieustanne problemy finansowe, ciągły brak pracy;
-> podatność na różnego rodzaju wypadki
-> tradycja samobójstw w rodzinie i różnych niewytłumaczalnych przedwczesnych śmierci
Co powoduje przekleństwo?
-> kult fałszywych bogów;
-> brak szacunku dla rodziców;
-> wszystkie formy wykorzystywania słabych i bezbronnych;
-> kazirodztwo
-> nienawiść do Żydów;
-> wszystkie formy dewiacji seksualnych;
-> martwa modlitwa
-> pokładanie ufności w drugim człowieku;
-> przeklinanie słowem, złorzeczenie ;
-> kradzież, krzywoprzysięstwo;

MODLITWA O UWOLNIENIE
Panie Jezu Chryste, wierzę, że jesteś Synem Bożym i jedyną drogą do Boga. Wierzę, że umarłeś na Krzyżu za moje grzechy i zmartwychwstałeś. Ty stałeś się przeklęty każdym przekleństwem, które powinno spaść na mnie za moje grzechy. Ty Jezu wykupiłeś mnie z każdego przekleństwa, abym mógł żyć w błogosławieństwie.
Panie Jezu, przepraszam Cię za wszystkie moje grzechy i grzechy moich przodków. Proszę Cię o przebaczenie szczególnie tych grzechów, które otworzyły mnie na działanie przekleństwa. Uwolnij mnie Jezu od skutków grzechów moich przodków.
W Twoim Imieniu Jezu rezygnuję z buntu przeciwko Tobie, wyrzekam się wszystkich moich grzechów i grzesznych przyzwyczajeń i poddaję całe moje życie Tobie jako jedynemu mojemu Panu i Zbawicielowi.
Decyzją woli przebaczam wszystkim, którzy mnie skrzywdzili, ponieważ pragnę, aby Bóg mi wszystko przebaczył. W sposób szczególny przebaczam z całego serca … (imiona osób, które mnie skrzywdziły, a którym najtrudniej jest mi przebaczyć). Przebaczam im Jezu tak, jak Ty mi wszystko przebaczyłeś. Przebaczam również samemu sobie wszystkie moje grzechy, błędy i porażki życiowe, tak jak Ty mi wszystko przebaczasz.
Staję teraz we Krwi Jezusa oraz w Sercu Maryi Wspomożycielki chrześcijan, chroniony od każdego zła. Szatan nie ma do mnie żadnych praw. Krew Jezusa odkupiła mnie, oczyszcza z każdego grzechu i uświęca mnie.
Wyrzekam się wszelkich kontaktów z okultyzmem (z magią, bioenergoterapią, reiki, kartami tarota i wszelkimi formami wróżenia, uzdrawiania za pomocą różnych energii, homeopatią, jogą, religiami i medytacjami wschodu, astrologią, radiestezją, horoskopami itp.). Jeżeli posiadam jakieś amulety, talizmany, książki okultystyczne, ezoteryczne, jakieś przedmioty „na szczęście”, odpromienniki, symbole religijne innych religii itp., to postanawiam zniszczyć je natychmiast.
Teraz Panie Jezu, w autorytecie dziecka Bożego, na mocy chrztu świętego, przez wstawiennictwo Matki Bożej Niepokalanej, Świętego Michała Archanioła, mojego anioła stróża i wszystkich Świętych w Niebie, wyzwalam siebie w Twoje Imię Jezu od jakiegokolwiek przekleństwa nad moim życiem! W tej chwili w Imieniu Jezusa, niech tak się stanie! AMEN. Z wiarą i pełnym zaufaniem przyjmuję uwolnienie od przekleństwa i dziękuję Ci za nie Jezu. Otwieram się teraz całkowicie na przyjęcie wszystkich Błogosławieństw, które dla mnie przygotowałeś. AMEN.