niedziela, 26 grudnia 2010

Orędzie z 25 grudnia 2010 r.

„Drogie dzieci! 
Ja i mój Syn Jezus pragniemy dziś
dać wam obfitość radości i pokoju,
aby każdy z was z radością niósł i dawał
świadectwo pokoju i radości w miejscach, 
gdzie mieszkacie. 
Dziatki, bądźcie błogosławieństwem i bądźcie pokojem. 
Dziękuję wam, że odpowiedzieliście
na moje wezwanie.”

wtorek, 16 listopada 2010

Św Michał Archanioł

13 października 1884 roku, po odprawieniu Mszy św. w kaplicy watykańskiej, Leon XIII otoczony kilku kardynałami i członkami Watykanu, zatrzymał się nagle u stóp ołtarza. Stał tam około dziesięciu minut jak w ekstazie, z twarzą prześwietloną jasnością. Poczym udawszy się niezwłocznie do swojego biura, ułożył modlitwę do świętego Michała z zaleceniem odmawiania tej modlitwy wszędzie po każdej cichej Mszy św.
Gdy go zapytano co się przydarzyło, odpowiedział, że w chwili gdy zamierzał opuścić stopnie ołtarza, nagle usłyszał głosy, dwa głosy, jeden łagodny i dobry, drugi gardłowy i twardy, wydawało się, że pochodzą z pobliża tabernakulum. Usłyszał następująca rozmowę:
Głos gardłowy Szatana krzyczący do Pana:
- Mogę zniszczyć Twój Kościół!
Łagodny głos Pana: - Możesz? Więc czyń to.
Szatan: - Do tego potrzeba mi więcej czasu i władzy.
Pan: - Ile czasu? Ile władzy?                                          
Szatan: - od 75 do 100 lat i większą władzę nad tymi, którzy mi służą.
Pan: - Masz czas, będziesz miał władzę. Rób z tym co zechcesz.
Modlitwa do św. Michała Archanioła ułożona przez Leona XIII.
Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne złe duchy, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen
ps. szkoda że mało jest odmawiana ta modlitwa w Kościołach...

zasoby: Interenet

niedziela, 14 listopada 2010

Ojcze mój, dziękuję Ci


Ojcze mój, dziękuję Ci, że jesteś wszechmocny i dlatego masz zawsze dla mnie jakieś wyjście we wszystkich moich troskach, bo Ty, mój Ojcze, jesteś ponad nimi wszystkimi. Dziękuję Ci, Ojcze, że świeci nade mną słońce Twojej łaski  i co dzień wschodzi nade mną, by spływały na mnie  promienie Twej miłości i mocy. Ojcze mój, kto miłuje mnie, tak jak Ty? Kto czuwa nade mną, tak jak Ty? Kto prowadzi mnie drogą prawdy i miłości, jeśli nie Ty? Kto prowadzi mnie z taką jak Ty dobrocią?
Nikt na ziemi, nikt w czasie ani w wieczności. Ojcze mój, dziękuję Ci za to, że nic mnie nie dosięga, nawet od ludzi, bo wszystko Ty zsyłasz lub dopuszczasz i dlatego wszystko jest dla mnie dobre i zbawienne.Dziękuję Ci za pewność, że droga, którą teraz kroczę, jest dla mnie najlepsza, bo gdyby istniała jakaś lepsza, wprowadziłaby mnie na nią Twoja miłość. Ojcze mój, dziękuję Ci za to, że w księdze Twojej zapisany jest każdy teraz nadchodzący dzień i każdy następny. Twoja miłość przydzieliła mu to, co ma mi przynieść, i dlatego nigdy nie jest mi za ciężko. Każdego dnia mi pomagasz. Ojcze mój, dziękuję Ci za to, że każdy dzień jest pełen Twej miłości, i tak przez litościwe Twe Serce pomyślany, abym był w stanie znieść jego ciężary. On właśnie przygotowuje dla mnie koronę chwały. Dziękuję Ci, że jesteś moim Ojcem, którego radością jest dobrze czynić swoim dzieciom. Dlatego zawsze mogę w trudnościach liczyć na Ciebie. Dzięki Ci, Boże, że jesteś moim Ojcem, i za to, że Maryja jest moją Matką. Amen. 
źródło: ojcze.pl

sobota, 13 listopada 2010

Witajcie po dłuższej przerwie:)

Jako, że jest to blog o charakterze ewangelizacyjnym to zapraszam do obejrzenia kolejnego filmiku :)

sobota, 7 sierpnia 2010

Do odważnych świat należy:)



20-letnia Nayara Goncalves nie straciła zimnej krwi, kiedy w jej sklepie MetroPCS w Pompano Beach na Florydzie pojawił się przestępca. I spokojnym głosem zaczęła z nim rozmawiać o... Bogu i wierze - donosi ''DailyMail''.
Oto fragmenty ich rozmowy:
Sklepowa: - Wiem, ze masz broń i że będę musiał zrobić to, co mi każesz, ale najpierw opowiem ci o Jezusie. Jestem chrześcijanką i mam Boga w sercu. A powiem ci o Jezusie bo on może zmienić całe twoje życie.
Złodziej: - Ja zupełnie nie mam ochoty tego robić, ale nie mam innego wyjścia. Jestem zmuszony...
Sklepowa: - Jezus ci pomaga. On może odmienić Twoje życie. Wróć do Kościoła, znajdź pracę. Znajdź prawdziwych przyjaciół w Kościele. Idź do pastora, on się za ciebie pomodli - mówiła sprzedawczyni. Twoje życie jest piękne, nie musisz ...
Złodziej: - Dlaczego mi to utrudniasz?
Sklepowa: - Zasługujesz na coś lepszego. Wszyscy zasługujemy. Nie obwiniam cię. Nie oceniam. Porozmawiaj z pastorem. On ci pomoże wrócić do kościoła.
Złodziej: - Przepraszam, muszę zabrać ci kasetkę.
Sklepowa: - Jeśli ją zabierzesz, będę musiała sama za to zapłacić. Potrącą mi z pensji.
Złodziej: - Nie chcę, żebyś przeze mnie miała kłopoty. Wybacz mi. Zrozumiem, jak na mnie doniesiesz.
Sklepowa: - Nie musisz tego robić. Jezus może Ci pomóc, wróć do Kościoła!
Po pięciu minutach mężczyzna miał dość kazania - wyszedł. Nawrócony? Być może. Na pewno bez pieniędzy. - Nie sądzę, żeby on był złym człowiekiem. Widziałam to w jego oczach - powiedziała potem sprzedawczyni. Wiadomo, że mężczyźnie groziła eksmisja i dlatego chciał ukraść 300 dolarów. Nie spodziewał się spotkać takiego Anioła Stróża...
źródło http://deser.pl/deser/1,83453,8199797,Sprzedawczyni_do_zlodzieja___Opowiem_ci_o_Jezusie____.html

niedziela, 25 lipca 2010

Orędzie, 25. czerwca 2010


„Drogie dzieci! Z radością wzywam was wszystkich byście z radością żyli moimi orędziami, dziatki, jedynie w ten sposób będziecie mogli być bliżsi mojemu Synowi. Tylko do Niego pragnę was wszystkich prowadzić, bo w Nim znajdziecie prawdziwy pokój i radość swego serca. Wszystkich was błogosławię i kocham  niezmierną miłością. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”

niedziela, 11 lipca 2010

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Zbliżcie się do tego Serca, które tak bardzo was kocha.
Wtedy przeleję z Mojego Serca niezliczone błogosławieństwa 
do waszych serc,
aby wasze dusze stały się tak piękne jak wiosna,
aby przemienić wasze dusze w wieże z kości słoniowej,
w Niebo dla Mnie samego
- Jezus.

poniedziałek, 21 czerwca 2010

wtorek, 15 czerwca 2010

Bóg nie przegrywa bitew



Bywa, że czujemy się tak......
 że nie bardzo wiemy co mamy zrobić
 w takiej czy innej sytuacji…
czujemy się zwyczajnie opuszczeni...




ale pamiętaj 
Jezus Cię kocha! 
I nigdy Cię nie zostawi, chociażby nie wiadomo jaka sytuacja miała Cię spotkać. Dla Niego nie ma problemu który by nie mógł rozwiązać. 
On jest Wszechmocny.


Św. Josemaría Escrivá powiedział:  "Pamiętaj o tym dobrze i zawsze: choć czasami może ci się wydawać, że wszystko się wali - nic się nie wali, bo Bóg nie przegrywa bitew." 

środa, 9 czerwca 2010

ROZMOWA MIŁOSIERNEGO BOGA Z DUSZĄ DĄŻĄCĄ DO DOSKONAŁOŚCI


- Jezus: Miłe Mi są wysiłki twoje, duszo, która dążysz do doskonałości, ale czemuż cię widzę tak często smutną i przygnębioną. Powiedz Mi, dziecię Moje, co to ma znaczyć ten smutek i jaka jest jego przyczyna?
- Dusza: Panie, przyczyną mojego smutku jest, że pomimo moich szczerych postanowień, wciąż upadam i to w te same błędy. Rano postanawiam, a wieczorem widzę. jak daleko odeszłam od tych postanowień.
- Jezus: Widzisz dziecię Moje, czym jesteś sama z siebie, a przyczyną twoich upadków to jest to, że za wiele liczysz samą na siebie, a za mało się opierasz na Mnie. Ale niech cię to nie zasmuca tak nadmiernie, masz do czynienia z Bogiem miłosierdzia. nędza twoja nie wyczerpie go, przecież
nie określiłem liczby przebaczenia.
- Dusza: Tak, wiem to wszystko, ale pokusy wielkie napadają na mnie i różne wątpliwości budzą się we mnie, a przy tym wszystko mnie drażnij zniechęca.
- Jezus: dziecię Moje, wiedz, że największą przeszkodą do świętości jest zniechęcenie i nieuzasadniony niepokój. On odbiera ci możność ćwiczenia się w cnocie. Wszystkie-razem pokusy, nie powinny ci ani na chwilę zamącić spokoju wewnętrznego. a drażliwość i zniechęcenie to owoc
twojej miłości własnej. Nie trzeba ci się zniechęcać, ale starać się o to. aby na miejscu twej miłości własnej mogła zakrólować miłość Moja. A więc ufności, dziecię' Moje, nie powinnaś się zniechęcać. przychodzić do Mnie po przebaczenie, jeżeli Ja zawsze jestem gotów ci przebaczyć. Ile razy Mnie o to prosisz, tyle razy wysławiasz miłosierdzie Moje.
- Dusza: Ja. poznaję co doskonalsze i co Ci się lepiej podoba, ale mam tak wielkie przeszkody, aby wypełnić to, co poznaję.
- Jezus: dziecię Moje, życie na ziemi jest walką, i to wielką walką o królestwo Moje, ale nie lękaj się, bo nie jesteś sama. Ja cię wspieram zawsze, a więc oprzyj się o ramię Moje i walcz. Nie lękając się niczego. Weź naczynie ufności i czerp ze zdroju żywota nie tylko dla siebie, ale i pomyśl o innych duszach, i szczególnie o tych, którzy nie dowierzają Mojej dobroci.
źródło: Dzienniczek Św. Siostry Faustyny Kowalskiej 

sobota, 5 czerwca 2010

nasz wspólny cel?

Oczywiście, że Niebo:) a jak tam będzie?

niedziela, 30 maja 2010

Orędzie Matki Bożej z dnia 25 MAJA 2010 r.

„Drogie dzieci! Bóg dał wam łaskę, abyście żyli i głosili całe dobro jakie jest w was i wokół was i abyście motywowali innych, aby byli lepsi i bardziej święci, ale i szatan nie śpi i poprzez modernizm ukierunkowuje was i prowadzi na swoją drogę. Dlatego, dziatki, w miłości do mego Niepokalanego Serca kochajcie Boga ponad wszystko i żyjcie według Jego przykazań. W ten sposób wasze życie będzie miało sens i pokój zapanuje na ziemi. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”

niedziela, 23 maja 2010

Duch Święty

Dziś mamy Święto Zesłania Ducha świętego, więc zapraszam na film:)

oczywiscie są dalsze częsci które warto obejrzeć:)
Pozdrawiam w Panu!

czwartek, 20 maja 2010

Odwagi!


W drodze powrotnej jadąc autobusem mijam zwykle kościół. Na przeciwko mnie siedział pewien starszy pan, który na widok tego kościoła uczynił znak krzyża. Pamiętam jak na pewnym spotkaniu ze znajomymi rozmawialiśmy o tym czy robić znak krzyża czy nie. Jak wielu z nas zapomina, kim jest…jak wielu z nas wstydzi się nawet tego że są katolikami. Podobną sytuację miałam w pracy. Z reguły jedna osoba jest przy komputerze a druga przy biurku układa np faktury. Mając chwilę wolnego wchodzę na Internet i kiedy jestem sama bez problemu wchodzę na mateusz.pl by przeczytać czytanie jakie będzie na Mszy Św, ale gdy ktoś jest..to wiadomo jakoś jest dziwnie… Pamiętam, jak pytałam księdza co w takiej sytuacji czy czytać czy nie…w odpowiedzi usłyszałam iż powinno dawać się świadectwo swojej wiary.  Jest napisane: „Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.  Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.” Nie bójmy się przyznawać do Jezusa, prośmy Go by dodawał nam odwagi. A jeśli będziemy prosić z ufnością, On nas na pewno nie zawiedzie.

czwartek, 13 maja 2010

Każdego ranka i wieczoru

Każdego ranka stań obiema nogami na ziemi,
na naszej dobrej ziemi i mów:
„Kochany, dobry poranku!
Jestem szczęśliwy,
że jestem tutaj,
że mój dom ma dach,
że świeci słońce!
Dziękuję za to,
że z wzajemnością kochamy ludzi
w swoim małym raju,
że mogę pracować
i że nie potrzebuję żadnego auta-potwora i żadnego futra-zmory, by się gdzieś wybrać!” Każdego wieczoru postaw kropkę i przerzuć tę stronicę życia.
Gdy kropki nie postawisz nie posuwasz się do przodu. Oddaj więc każdego wieczoru całkowicie zapisaną stronicę, taką jaka jest.
Oddaj ją w ręce Ojca. Wtedy możesz jutro od nowa zacząć. Nie zapominaj: każdy dzień jest dany tobie jak wieczność, byś był szczęśliwym!
źródło: Internet

sobota, 8 maja 2010

Jan Tyranowski- przewodnik duchowy Karola Wojtyły

Wojtyła raz w tygodniu przychodził do pokoiku na ulicy Różanej 11, gdzie trzy maszyny do szycia tonęły wśród niezliczonej ilości książek. Tyranowski podsuwał mu rozmaitą lekturę religijną i teologiczną, wprowadzał go w tajemnice wielkich mistyków. Dla Karola spotkania na Różanej były pielgrzymką do duchowych źródeł chrześcijaństwa.
 
W książce „Dar i tajemnica" Jan Paweł II wspomina: „Od niego nauczyłem się między innymi elementarnych metod pracy nad sobą, które wyprzedziły to, co potem znalazłem w seminarium. Tyranowski, który sam kształtował się na dziełach świętego Jana od Krzyża i świętej Teresy od Jezusa, wprowadził mnie po raz pierwszy w te niezwykłe, jak na mój ówczesny wiek, lektury".

Tyranowski stawiał wysokie wymagania, cały bowiem dzień Karola musiał być podporządkowany pewnym wskazaniom, aby nauczył się go planować i kontrolować do najdrobniejszych szczegółów. Karol Wojtyła polubił długie rozmowy z Janem Tyranowskim, prowadzone podczas spacerów po wałach wiślanych wzdłuż ulicy Tynieckiej. Odczuwał radość, że ma takiego przewodnika duchowego. Niebawem zaprzyjaźnił się z nim, był wręcz zafascynowany jego doświadczeniem wiary. Okazało się, że obydwaj mają wiele wspólnych przemyśleń, refleksji. Po pewnym czasie Karol spostrzegł coś, co miało duży wpływ na ukształtowanie jego duchowości. Zobaczył w krawcu mistyka i ascetę.

Jeden z członków tego koła różańcowego wspomina ich obu: „Widziałem nieraz Karola przechadzającego się z nim nad Wisłą. To były rozmowy dwóch charyzmatyków". Z kręgu Żywego Różańca prowadzonego przez Jana wyszło pięciu kapłanów diecezjalnych i sześciu zakonników. Tyranowski zaraził tych młodych ludzi swoją głęboką duchowością, a przede wszystkim mówieniem o Bogu w prosty, a jednocześnie piękny sposób.

Sam Wojtyła napisał później o swoim duchowym wychowawcy: „Nieraz można go było spotkać w pobliżu Wisły albo po prostu zastać we własnym domu, kiedy wyjaśniał młodym słuchaczom istotę cnót Boskich, sposoby rozmyślania czy też tajemnicze dary Ducha Świętego. Wiedział o nadprzyrodzonych darach złożonych przez łaskę w głębi dusz i chciał być wychowawcą tej wewnętrznej Boskości w człowieku, chciał ją odkryć i uświadomić każdemu ze swych młodych towarzyszy. Chciał pomóc rozwinąć ten zasób, wlany człowiekowi, a jednak ciągle zdobywany".

2 listopada 1946 roku Tyranowski nie mógł już uczestniczyć w prymicjach Karola, swojego duchowego wychowanka - wiosną tego roku poważnie zaniemógł: niebezpiecznie rozwinęła się gruźlica. Nie było miejsca na jego ciele, które byłoby zdrowe. Zaczęło się od prawej ręki, potem zajęta została prawa noga, nerki, jelita, żołądek, płuca, krtań, gardło, usta, uszy, nos i lewa ręka. Bardzo cierpiał. Nie skarżył się jednak, lecz znosił ból z cierpliwością. Odszedł do Pana kilka miesięcy później, 15 marca 1947 roku, całując z miłością podany mu krzyż.

Jan Paweł II powiedział o Słudze Bożym Janie Leopoldzie Tyranowskim: „To jeden z nieznanych świętych, ukrytych jak cudowne światło na dnie życia, w głębinach, gdzie zwykle panuje noc. Przez swoje słowa, duchowość i przykład życia całkowicie poświęconego samemu tylko Bogu reprezentował nowy świat, którego dotąd nie znałem. Ujrzałem piękno duszy otwartej na oścież przez łaskę".
źródło: zasoby internetu

poniedziałek, 3 maja 2010

Orędzie Matki Bożej dla Mirjany z 2 maja 2010

„Drogie dzieci. Dziś, wasz dobry Ojciec wzywa was przeze mnie, abyście z sercem wypełnionym miłością weszli na drogę duchową. Drogie dzieci, napełnijcie się łaską, żałujcie szczerze za grzechy i mocno pragnijcie dobra. Pragnijcie również w imieniu tych, którzy nie poznali doskonałości dobra. Będziecie milsi Bogu. Dziękuje wam”.

środa, 28 kwietnia 2010

niedziela, 25 kwietnia 2010

Pokusy - myśli Ojca Pio

Czy może Duch Święty nie mówi ci, że gdy dusza zbliża się do Boga, to powinna przygotować się na pokusy? A więc -w górę [serce]! Odwagi, moja dobra córko! Walcz odważnie, a otrzymasz nagrodę przeznaczoną dla ludzi mężnych.
Nie wysilaj się, by zwyciężyć swoje pokusy, ponieważ ten wysiłek umocniłby je [tylko]; gardź nimi i nawet się nad nimi nie zatrzymuj! Wyobrażaj sobie ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa w twoich objęciach i na twojej piersi, a całując wiele razy ranę Jego boku, mów: Oto moja nadzieja, oto żywe źródło mojej szczęśliwości! O mój Jezu! Będę Cię mocno trzymać i nie puszczę tak długo, dopóki nie postawisz mnie w bezpiecznym miejsc.
Niech cię nie przerażają pokusy! One są tylko próbą dla duszy, którą Bóg chce sprawdzić, kiedy widzi w niej siły potrzebne do prowadzenia walki, aby nałożyć jej własnymi rękami wieniec zwycięstwa. Dotychczas twe życie było życiem dziecka. Teraz Pan chce cię traktować jak osobę dorosłą. A ponieważ próby życia dojrzałego są o wiele większe niż życia dziecięcego, oto przyczyna, dla której na początku czujesz się zagubiona. A jednak dusza odzyska spokój i ty odzyskasz swój pokój nie przyjdzie on za późno! Miej jeszcze nieco cierpliwości. Wszystko dobrze się ułoży dla ciebie.

Do Boga powinnaś się uciekać podczas ataków wroga, jemu powinnaś ufać i od Niego oczekiwać wszelkiego dobra. Nie zatrzymuj się dobrowolnie nad tym, co ci wróg podsuwa. Pamiętaj, że zwycięża ten, kto ucieka. I ty powinnaś, przy pierwszych odruchach niechęci w stosunku do tych osób, odwrócić swą myśl od nich i uciekać się do Boga. Przed Nim zginaj kolana i z największą pokorą powtarzaj tę krótką modlitwę: "Miej miłosierdzie nade mną, która jestem biedną i słabą istotą". Później wstań i kontynuuj swoje prace.
Bądź mocno przekonana, że im bardziej wzmagają się ataki wroga, tym bliżej duszy jest Pan Bóg. Zastanawiaj się nad tymi słowami i pozwól, aby dogłębnie przeniknęła cię ta wielka i pocieszająca prawda.
Jeżeli udaje ci się zwyciężyć pokusę, to ona znika jak brud z pranej odzieży.
Wędruj przez życie radośnie, z sercem szczerym i otwartym, dążąc wzwyż tak, jak tylko możesz. A kiedy nie można ustawicznie utrzymać tej świętej radości, to przynajmniej nigdy nie trać odwagi i zaufania do Boga.
[Wiedzcie, że] próby, którym Bóg was poddaje i będzie poddawał, są znakami szczególnego umiłowania was przez Boga i perłami dla duszy. Moje drogie, minie zima i nadejdzie nie kończąca się wiosna, tym bardziej ubogacona pięknem, im większe były burze.

sobota, 24 kwietnia 2010

niedziela, 18 kwietnia 2010

dziurawe serducho

Przybył więc do miasteczka samarytańskiego, zwanego Sychar, w pobliżu pola, które [niegdyś] dał Jakub synowi swemu, Józefowi.  Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni. Było to około szóstej godziny. Nadeszła [tam] kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: «Daj Mi pić!» Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta dla zakupienia żywności. Na to rzekła do Niego Samarytanka: «Jakżeż Ty będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?» Żydzi bowiem z Samarytanami unikają się nawzajem. 
 Jezus odpowiedział jej na to: «O, gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi: "Daj Mi się napić" - prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej. Powiedziała do Niego kobieta: «Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię, z której pił i on sam, i jego synowie i jego bydło?» W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: «Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu». Rzekła do Niego kobieta: «Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać».

Tak jakoś się złożyło, że Pan Bóg, który dał nam serce, stworzył je z dziurą. Tak, tak dobrze czytacie:))stworzył je z dziurą. I aby ją załatać wpychamy tam wszystko, o czym marzymy i czym żyjemy. Jest nią praca, studia, kolejne fakultety by być tym kimś w przyszłości, jest nią druga osoba z którą chcielibyśmy spędzić resztę życia. Jednak Pan Bóg okazał się sprytniejszy w tej kwestii, ponieważ dał nam serce z dziurą która jedynie On sam jest wstanie wypełnić….Możemy szukać wszędzie tego czegoś co mogłoby wypełnić tą naszą pustkę w sercu, ale dopóki nie poprosimy żeby Bóg dał nam wody żywej-> BOŻEJ MIŁOŚCI, będziemy ciągle spragnieni…

niedziela, 11 kwietnia 2010

Jezu Ufam Tobie

Wtem ujrzałam wewnętrznie Pana, 
Który mi rzekł: 
Nie lękaj się, córko Moja, Ja jestem z tobą. 
W tym jednym momencie 
pierzchły wszystkie ciemności i udręczenia, 
zmysły zalane radością niepojętą, 
władze duszy napełnione światłem.

niedziela, 4 kwietnia 2010

Jezus jest Panem!

Obfitych Łask i Błogosławieństw 
od Chrystusa Zmartwychwstałego 
oraz pełnych pokoju Świąt Wielkanocnych 
z radosnym "Alleluja" 
życzy wszystkim czytelnikom
Jagódka.

niedziela, 28 marca 2010

Będę Cię bronić !

wędrując po blogach natknęłam się na pewne zdjęcie Krzyża z napisem:
" Będę Cię bronić! "
podczas tego Tygodnia, pamiętajmy co Jezus rzeczywiście dla nas zrobił....
niech kolorowe pisanki nie przesłonią nam Tego, który jest dla nas Najważniejszy....

niedziela, 21 marca 2010

kiedy się modlisz...

"Kiedy się modlisz, 
zachowaj porządek próśb: 

najpierw proś o dobra duchowe, odpuszczenie grzechów, światło do poznania woli Bożej, siłę do wytrwania w łasce, 
a następnie proś o zdrowie fizyczne, błogosławieństwo dla rodziny, oddalenie niebezpieczeństw i bezpieczeństwo w pracy…"
św. Jan Bosko

niedziela, 14 marca 2010

szczęśliwi w Niebie:)

"Razu pewnego dziwiłam się, że Pan Bóg nie udziela równej chwały w Niebie wszystkim wybranym i obawiałam się, że nie wszyscy będą szczęśliwi; wtedy Paulina poleciła mi pójść poszukać dużej ,,szklanki Tatusia” i postawić ją obok mego maleńkiego naparstka, następnie napełnić oba naczynia wodą, a w końcu zapytała mnie, które z nich jest pełniejsze. Odpowiedziałam, że oba są tak pełne, iż niemożliwością jest nalać w nie więcej wody, ponieważ nie zdołałyby jej w sobie pomieścić. Dzięki mojej drogiej Matce zrozumiałam, że Dobry Bóg daje w Niebie swoim wybranym tyle chwały, ile oni są w stanie znieść, i tak oto ostatni nie będzie miał czego zazdrościć pierwszemu." 
"Dzieje Duszy" św Tereski od Dzieciątka Jezus

środa, 3 marca 2010

Orędzie Matki Bożej dla Mirjany 2 marzec 2010 r

"Drogie dzieci, 
w tym szczególnym czasie waszego wysiłku, by być jak najbliżej mojego Syna, Jego męki, jak i miłości, 
z jaką ją znosił. 
Pragnę wam powiedzieć, że jestem z wami. 
Pomogę wam zwyciężać błędy i pokusy z moją łaską. 
Nauczę was miłości, miłości, która zmazuje wszystkie grzechy. Miłości, która daje pokój mojego Syna, teraz i na wieki. 
Pokój z wami i w was, gdyż jestem Królowa Pokoju. 
Dziękuję wam."

sobota, 27 lutego 2010

Dla Boga wszystko jest możliwe!


Jeśli ktoś myśli inaczej, to niech się jeszcze dwa razy zastanowi:) Nie ma sytuacji, gdzie Bóg nie mógłby zainterweniować, On wszystko może.
Dosłownie wszystko. Prostuje ścieżki, przywraca nadzieję, pociesza gdy ktoś chodzi w smutku, daje radość!
Nie lękaj się, Bóg z Tobą:)

 

niedziela, 14 lutego 2010

czwartek, 4 lutego 2010

Świat skrupulantów

Skrupuły to paskudna przypadłość. Pamiętam jak swego czasu pierwszy raz mnie coś takiego dopadło. Ktoś, kto się z tym sam osobiście nie zetknął to ciężko będzie mu coś takiego zrozumieć. Owszem w książkach i na internecie jest tego od groma. Wystarczy wejść na stronę chociażby katolik.pl Bez przerwy pojawiają się pytania typu " Czy to grzech? " ale mimo wszystko sama literatura to nie wszystko. Skrupulanci mają ogromny problem z rachunkiem sumienia. Każde uchybienie z ich strony wydaje się grzechem. Często nie wiedzą czy mogą jeszcze przystąpić do Komunii Świętej czy już nie, czy dobrze się wyspowiadali niczego nie kryjąc, czy Ksiądz ich aby na pewno dobrze zrozumiał. Ileż to udręk tacy przechodzą skupiając się na drobiazgowym wyliczeniu swoich grzechów. W tej całej wyliczance zapominają ze Bóg jest Miłością.
Bóg kocha każdego z nas i widzi jeszcze lepiej nasz problem. Jestem pewna, że On nie chce byśmy w ten sposób podchodzili tak do sakramentu. Nie chce byśmy się non stop zadręczali. On chce napełnić pokojem, przytulić do Swojego Serca i uzdrowić. Bardzo ważne jest by modlić się w tej intencji. Ponieważ wyjście ze skrupułów, samą rozmową może nie wiele dać, a już tym bardziej rozmową przez internet. Kolejną pomocą może być stały spowiednik, ale i tutaj ważna jest również modlitwa w tej intencji. 
Pamiętam, jak kiedyś czytałam pewien wywiad dotyczący spowiedzi, iż ludzie wyszukując sobie fundusz emerytalny przykładają się do tego naprawdę z sercem, a w sprawach duchowych (które są jakby nie było ważniejsze) podchodzą byle jak. Wybierają kapłana który by najlepiej nie pytał o nic, najlepiej słabosłyszącego i znudzonego wszystkim. Halo?? W taki sposób to już na pewno sobie nie pomożemy! Warto rozejrzeć się gdzieś, gdzie są stałe konfesjonały i tam szukać pomocy. 
Kolejną kwestią jest zrozumienie co to jest grzech ciężki? Albo jakie warunki powinny być spełnione by ten grzech był ciężki?
Musi być:
1. świadomy (wiem iż to jest grzech ciężki)
2. dobrowolny (chcę go popełnić)
3. dotyczy materii ciężkiej ( okradłem, zabiłem, wziąłem narkotyki itp)
I na koniec, warto jednak pamiętać, ze jeśli jesteśmy w stanie grzechów lekkich to już SAMO uczestnictwo we Mszy Świętej i przyjęcie Komunii Świętej gładzi je:)

niedziela, 31 stycznia 2010

Święty Jan Bosko

Święty Jan Bosko przyszedł na świat 16 sierpnia 1815 r. w Becchi - w północnych Włoszech. Jego rodzicami byli Franciszek Bosko (1774-1817) i Małgorzata Occhiena (1788-1856). Gdy miał zaledwie 2 lata zmarł jego Ojciec. Jego matka musiała zająć się utrzymaniem trzech synów. Młode lata spędził w ubóstwie. Wcześnie musiał podjąć pracę zarobkową. W roku 1824,gdy miał zaledwie 9 lat, Bóg w tajemniczym widzeniu sennym objawia mu jego przyszłą misję. Oto jak sam wspomina to wydarzenie: "(...) Byłem niedaleko domu, na dużym podwórzu, na którym bawiło się wielu chłopców. Jedni się śmiali, inni grali w coś, wielu przeklinało. Słysząc to, rzuciłem się między nich i przy pomocy słów i pięści usiłowałem ich uciszyć. W tym momencie pojawił się przede mną majestatyczny, pięknie ubrany mężczyzna, cały spowity białym płaszczem. Jego twarz jaśniała takim blaskiem, że nie mogłem na nią patrzeć. Nazwał mnie po imieniu i kazał stanąć na czele tych chłopców. Dodał: Będziesz musiał pozyskać ich przyjaźń dobrocią i miłością, a nie pięściami. (...). Od tego momentu, mimo bardzo jeszcze młodego wieku, Janek Bosko robił wszystko, aby wypełnić powierzone mu zadanie.
Po ukończeniu szkół Jan został przyjęty do wyższego seminarium duchownego w Turynie. Tutaj pod kierunkiem św. Józefa Cafasso, wykładowcy i spowiednika, czynił znaczne postępy w doskonałości chrześcijańskiej (1835-1841). 5 czerwca 1841 roku otrzymał święcenia kapłańskie. 8 grudnia 1841 roku, napotkał przypadkowo 15-letniego młodzieńca-sierotę, zupełnie opuszczonego materialnie i moralnie. Od tego dnia zaczął gromadzić samotną młodzież, uczyć ją prawd wiary, szukać dla nich pracy u uczciwych ludzi. W niedzielę zaś zajmował młodzież rozrywką, dawał okazję do wysłuchania Mszy świętej i do przyjmowania sakramentów świętych. Ponieważ wielu z nich było bezdomnych, starał się dla nich o dach nad głową. Tak powstały szkoły elementarne, zawodowe i internaty. Św Jan Bosko wprowadził w swoich domach system prewencyjny. Opiera się on w całości na rozumie, religii i miłości wychowawczej; natomiast zakazuje wszelkiego rodzaju kar cielesnych. Wprowadza zasadę, że wychowawca stara się być dla wychowanka przyjacielem, a nie osobą, która go nadzoruje i wymierza odpowiednie kary.
Ten apostoł młodzieży uważany jest za jednego z największych pedagogów w dziejach Kościoła. Zdawał sobie wszakże sprawę, że sam jeden tak wielkiemu dziełu nie podoła. Aby zapewnić stałą pieczę nad młodzieżą,Święty Jan Bosko założył dwie rodziny zakonne: Pobożne Towarzystwo Św. Franciszka Salezego dla młodzieży męskiej salezjanów (1859) oraz Zgromadzenie Córek Maryi Wspomożycielki Wiernych dla dziewcząt (1872).
Będąc tak aktywnym, Św Jan Bosko potrafił odnajdywać czas na modlitwę i głębokie życie wewnętrzne. Obdarzony niezwykłymi charyzmatycznymi przymiotami, pozostawał człowiekiem pokornym i skromnym.
źródło: internet

niedziela, 24 stycznia 2010

Pokój Serca

W dzisiejszym świecie bardzo łatwo się jest pogubić.Nieustanna gonitwa za czymś w ciągu dnia, gdzie wszystko powinno być już zrobione na wczoraj. Ciągłe spotkania  z ludźmi, mnóstwo obowiązków (wiadomo doba za krótka) i jeszcze w tym wszystkim umiejętnie znaleźć czas dla Boga, który daje pokój serca, moc dzięki której mogę wstać następnego poranka i sprostać wszystkim obowiązkom, nie gubiąc Tego który powinien być dla mnie najważniejszy.
Strasznie to skomplikowane.
Ilekroć patrzę czy to na zakonników czy na siostry zakonne to widzę iż z nich płynie WIELKI POKÓJ, a przecież oni też mają mnóstwo zajęć. Ba, nawet jeszcze więcej niż my;) A jednak nie widać po nich, ze są kłębkiem nerwów.
Dlatego też powinniśmy prosić Boga o ten Pokój Serca. Matka Boża z Medjugorie powiedziała że jeśli będziemy modlić się o pokój serca dla siebie to nastanie pokój na świecie. Gdyby każdy tak uczynił to nie byłoby wojen.
Koronka Pokoju to modlitwa którą modlą się tam co wieczór po każdej Mszy Świętej  pielgrzymi.
Odmawia się ją w następujący sposób: Na paciorku pod krzyżykiem - Wierzę w Boga Na kolejnych trójkach: - 1 paciorek - Ojcze nasz - 2 paciorek - Zdrowaś Maryjo - 3 paciorek - Chwała Ojcu. I tak przez 7 razy, a na końcu Królowo Pokoju , módl się za nami.

środa, 20 stycznia 2010

działanie złego

Dziś zastanawiałam się o czym miałaby być kolejna notka i przyszło mi na myśl, by na pisać pokrótce jak rozeznać działanie złego ducha. Czasami nam się wydaje, że musimy wejść w coś świadomie by zahaczyć o szatana.Czyli idę do wróżki (choć wiem iż Kościół mi tego zabrania) postawię sobie tarota, powywołuje sobie duchy itd. Jednak bywają sytuacje
iż nie wszystko jest tak oczywiste. Bo w przypadku gdy odbywa się Msza Św. i dana osoba dostaje ataku opętania, to w zasadzie jest to już moment albo w zasadzie etap gdzie szatan już przegrywa. I tutaj sprawa jest dosyć jasna. Gorzej, gdy walka odbywa się wewnątrz nas. Na zewnątrz nikt się nie domyśla, a my nie wiemy skąd takie stany przychodzą, jak i dlaczego? Wydaje nam się ze powinniśmy poszukać jakiegoś dobrego psychologa, ale w rzeczywistości potrzebujemy uwolnienia od złego. Tego typu objawy ciężko rozeznać. Jeśli ktoś jest w jakiejś wspólnocie to przyjdzie łatwiej, natomiast samemu nie jest to proste. Takimi typowymi objawami są myśli bluźniercze skierowane do Boga i Matki Bożej, różnego rodzaju lęki czy to podczas Mszy Świętej czy podczas zwykłej modlitwy ( np. do Ducha Świętego). Zdarzają się przypadki iż osoby miewają koszmary niewiadomego pochodzenia, odczucia obecności kogoś kogo nie ma, a my czujemy że jest. W takiej sytuacji najlepiej jest porozmawiać o tym z jakimś Kapłanem, a on wtedy doradzi co zrobić.

sobota, 16 stycznia 2010

"Nie pisz do mnie, ponieważ nie mogę ci odpowiedzieć. Przyślij do mnie swojego Anioła Stróża a wszystkim się zajmę." - św. Ojciec Pio

Ktoś zapytał Ojca Pio: „Ojcze, czy słyszysz co Aniołowie Stróże mówią do ciebie?” On na to odpowiedział: „ Oczywiście! Czy myślisz, że Aniołowie są tak nieposłuszni jak ty? Przyślij mi tu swojego Anioła Stróża!”

Jednego dnia Ojciec Alessio niosąc listy w ręce, zbliżył się do Ojca Pio i chciał go o coś zapytać, lecz Ojciec Pio nagle mu powiedział: "Nie widzisz, że jestem zajęty? Zostaw mnie w spokoju." Ojciec Alessio odszedł upokorzony. Później Ojciec Pio go zawołał i powiedział: "Czy widziałeś wszystkie te anioły, które były blisko mnie? To byli Aniołowie Stróżowie, którzy przynieśli prośby od moich duchowych dzieci. Musiałem odpowiedzieć na ich potrzeby".

Mężczyzna powiedział Ojcu Pio: "Nie mogę tu często przyjeżdżać i widzieć Cię. Moja pensja nie pozwala mi, na takie drogie podróże". Ojciec Pio odrzekł: "Kto powiedział,  abyś tutaj przyjeżdżał? Masz swojego Anioła Stróża, nieprawdaż? Powiedz mu, czego pragniesz i przyślij go do mnie, a otrzymasz odpowiedź."

Kobieta siedziała na skwerze Kościoła Ojców Kapucynów. Kościół był zamknięty. Było późno, a ona modliła się myśląc i powtarzając w swoim sercu: "Ojcze Pio, pomóż mi! Aniele Stróżu idź i powiedz Ojcu Pio, aby mi pomógł, w przeciwnym razie moja siostra umrze"! W pewnym momencie z okna doszedł ją głos Ojca Pio: "Kto mnie wzywa o tej porze? Jaki jest problem"? I kobieta opowiedziała o chorobie swojej siostry. Ojciec Pio w akcie bilokacji udał się do chorej i ją uzdrowił. 

Jeden z duchowych wychowanków Ojca Pio powiedział: „Wydaje się, że Ojciec Pio zawsze wysłucha każdego, kto do niego przyjdzie”. Pewnego wieczoru do St. Giovanni Rotundo przybyła grupa przyjaciół. Krótko opisali oni łaski, o które chcieli prosić Ojca Pio i poprosili swoich Aniołów Stróżów, aby jak najszybciej zaniosły do niego te prośby. Następnego dnia po Mszy Świętej Ojciec Pio zwrócił się do nich: „Nie dajecie mi spokoju nawet w nocy!” Sądząc po uśmiechu Ojca Pio, zrozumieli, że modlitwa ich została wysłuchana.
zródło: zasoby internetu


sobota, 9 stycznia 2010

"Życie jej było poematem czystości, miłości i ofiary wobec matki".

Laura Vicuña urodziła się 5 kwietnia 1891 r. w stolicy Chile - Santiago. 24 maja, w święto Maryi Wspomożycielki Wiernych przyjęła chrzest. 
Jej ojciec Józef Dominik Vicuña był zawodowym oficerem, a matka Mercedes Pino była krawcową. Z przyczyn politycznych cała rodzina musiała opuścić stolicę. Zamieszkali w Temuco na pograniczu Argentyny. Tam urodziła się druga córeczka. Po jego śmierci, wdową poszukującą pracy zainteresował się Manuel Mora, właściciel dużej hacjendy. Zaproponował jej opiekę i wsparcie finansowe w zamian za zamieszkanie z nim. Mercedes się zgodziła. Chociaż sama nie żyła zgodnie z nauką Kościoła (żyła bez związku małżeńskiego), to jednak dbała o religijne wychowanie córek. Za radą salezjanina w 1901 roku wysłała obydwie dziewczynki do kolegium salezjanek w Junin de los Andes, w Patagonii. Tam Laura przygotowała się do przyjęcia Pierwszej Komunii św. Tam też zapałała gorącą miłością do Chrystusa i postanowiła poświęcić Mu swoje życie.  
8 grudnia 1901 roku została przyjęta do Stowarzyszenia Córek Maryi. Po otrzymaniu w 1902 roku sakramentu bierzmowania Laura prosiła o przyjęcie do postulatu sióstr salezjanek. Siostry jednak jej nie przyjęły ze względu na młody wiek i niesakramentalny związek matki. Wówczas za zgodą spowiednika ks. Crestanello, złożyła prywatne śluby czystości, ubóstwa  i posłuszeństwa. 
Największym zmartwieniem Laury było grzeszne życie jej matki. Dlatego pewnego dnia usłyszawszy w Ewangelii słowa, że prawdziwa miłość prowadzi do oddania życia za ukochaną osobę – ofiarowała swoje życie za nawrócenie matki. 
Gdy przyjechała do domu na wakacje, stała się przedmiotem pożądania Manuela Moro, z którym żyła jej matka. Ponieważ nie chciała mu ulec została przez niego brutalnie pobita i musiała ratować się ucieczką do internatu sióstr. Laura stanowiła wzór posłuszeństwa, pokory i modlitwy. Zawsze była gotowa współczuć, pomagać i przebaczać. Podejmowała różne umartwienia i spędzała długie godziny przed Najświętszym Sakramentem. Jej ofiara płynąca z głębi serca została przez Boga przyjęta. 
Zdrowie Laury zaczęło się pogarszać w tajemniczy i niewyjaśniony sposób. Osłabła tak bardzo, że musiała być zwolniona z niektórych zajęć. Pojawiła się też konieczność dłuższego odpoczynku i lepszego odżywiania. Jednak żadne zabiegi ani lekarstwa nie pomagały. Siły opuszczały ją z dnia na dzień. Wszelkie cierpienia znosiła w wielkiej cierpliwości. Dopiero kilka godzin przed śmiercią wyjawiła matce swój sekret. Mercedes Pino przerażona ogromem ofiary swej córki przyrzekła, że zmieni swe życie i dotrzymała słowa. 22 stycznia 1904 roku Laura mając zaledwie 13 lat odeszła do Pana.
Młodą dziewczynę ogłosił błogosławioną Jan Paweł II dnia 3 września 1988 roku podczas uroczystej Mszy św. na zakończenie obchodów setnej rocznicy śmierci założyciela salezjanów księdza Jana Bosko. 

źródło: zasoby internetu

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Orędzie Matki Bożej przekazane Mirjanie 2.01.2010 r

"Drogie dzieci! Dziś wzywam was abyście z całkowitym zaufaniem i miłością poszli ze mną, bo pragnę was poznać ze swoim Synem. Nie lękajcie się moje dzieci. Jestem tu z wami, jestem przy was. Wskazuje wam drogę, jak wybaczyć sobie, przebaczyć innym i ze szczerym żalem w sercu uklęknąć przed Ojcem. Sprawcie, by umarło w was wszystko to, co przeszkadza wam kochać i zbawiać, by być przy Nim i w Nim. Zdecydujcie się na nowy początek, początek szczerej miłości Boga samego. Dziękuję wam!"

sobota, 2 stycznia 2010

Okultyzm- świadectwo

Serdecznie witam was w Nowym 2010 roku. Trochę mnie tutaj nie było z racji mojego wyjazdu, ale już nadrabiam zaległości w notkach. Na początek umieszczam ciekawe świadectwo.

Chciałbym dać świadectwo o tym, jak bardzo niebezpieczne są: okultyzm i magia, medytacje, praktyki i techniki pogańskiego Wschodu. Na początku wszystko to wygląda niewinnie,
jednak zaangażowanie się w tego typu działania prowadzi do grzechu bałwochwalstwa, a nawet do satanizmu. W swoim życiu przeszedłem całą tę drogę.
Ale, dzięki Bogu, w końcu powróciłem do Pana.

Jako najstarszy z sześciorga rodzeństwa, nie miałem łatwego dzieciństwa. Obowiązki przerastające dziecięce możliwości, brak miłości, złe traktowanie i przekleństwa ojca sprawiły, że od dziecka byłem poraniony i bardzo cierpiałem. Kiedy miałem dwanaście lat, Pan Bóg dokonał w moim życiu pierwszego cudu, ratując mi życie.
Byłem letnim, nijakim katolikiem, dwa razy w roku spowiadałem się i przystępowałem do Komunii św. Nie znałem Jezusa, Pisma Świętego ani katechizmu, nie żyłem zgodnie z Dekalogiem, ciągle łamałem któreś z dziesięciorga przykazań. Ponadto wierzyłem w zabobony (czarny kot przebiegający drogę zapowiadał mi nieszczęście, a kominiarz zwiastował szczęście itd.). Wierzyłem również w przepowiednie, chodziłem do wróżki i korzystałem z usług numerologa. Nie wiedziałem, że trzymanie w domu posążków Buddy, znaków zodiaku, książek ezoterycznych, noszenie talizmanów – zwłaszcza ostatnio modnego i bardzo niebezpiecznego pierścienia Atlantów – wiara w horoskopy, nałogowe oglądanie telewizji i złych treści w Internecie jest grzechem bałwochwalstwa, który rozwija się w człowieku jak choroba nowotworowa.
Każdy spirytyzm, okultyzm i każda magia – jakikolwiek mają rodowód – są źródłem złych energii, promieniujących na człowieka i jego otoczenie. One powoli, ale skutecznie rujnowały moją psychikę, ciało i duszę. Nie byłem wówczas świadomy tego, że przekleństwa rodziców wyrządzają wielką duchową krzywdę dzieciom i że również one były źródłem moich cierpień i niepowodzeń. Nie wiedziałem, że jedynym lekarstwem na wypowiedziane przekleństwa jest przebaczenie, przyjmowanie sakramentów św. i modlitwa. Wielką pomocą jest także uczestniczenie w grupach modlitewnych, np. we wspólnotach Odnowy w Duchu Świętym.
Kiedy miałem 23 lata, poznałem dziewczynę. Nie zwracając uwagi na jej charakter, oczywiste wady i brak wiary, lecz kierując się jedynie uczuciem i jej urodą, wziąłem z nią ślub. Bardzo ją kochałem. Zamieszkaliśmy u teściowej, która była rozwódką systematycznie korzystającą z usług tarocistki i kabalarki. Wkrótce urodziło się nam dwoje kochanych dzieci. Żeby odłożyć trochę pieniędzy i otrzymać szybciej mieszkanie, wyjechałem do pracy za granicę. Żona dysponowała wówczas gotówką i wolnym czasem, ponieważ naszymi dziećmi opiekowały się babcia i prababcia.
Po pięciu latach małżeństwa moja żona nagle stwierdziła, że kocha innego i że między nami wszystko skończone. Wziąłem walizki i wyprowadziłem się do hotelu. Przeżyłem szok i załamanie nerwowe. Zamiast zwrócić się do Boga, uciekłem w alkohol. Chciałem się zapić na śmierć, a nie mogłem…
W 1990 roku trafiłem do ośrodka leczenia nerwic. Uczestniczyłem tam w terapii grupowej: każdy opowiadał szczegółowo o sobie, o swojej rodzinie, dzieciństwie, o swoich przeżyciach negatywnych i pozytywnych; można powiedzieć, że był to rodzaj spowiedzi. Zniknął u mnie wtedy jeden objaw nerwicy: pieczenie stóp, jednak cała reszta została: niepokój, bezsenność i rozbita osobowość. Korzystałem też z leków homeo­patycznych – nie wiedziałem wówczas, że mają one ścisłe związki z okultystycznymi siłami. Wtedy nie miałem pojęcia, że proces mojego uzdrawiania i „sklejania” mojej rozbitej osobowości mógłby skutecznie dokonywać się tylko w Kościele Jezusa Chrystusa.
Podświadomie szukałem ratunku i odpowiedzi na pytanie – dlaczego?! Dlaczego od dziecka tak bardzo cierpię, dlaczego zło mnie tak dotyka!?
Nie mogłem znieść ciszy i na przemian to słuchałem radia, to karmiłem swój wzrok i umysł programami telewizyjnymi, które jeszcze bardziej pogrążały mnie w duchowym chaosie. W 1991 r. w audycji radiowej usłyszałem ogłoszenie: „Joga – relaks, dobre samopoczucie – zajęcia pod wskazanym adresem”. (Ośrodki o podobnym profilu działają aktualnie pod różnymi nazwami. Dziś bardzo boleśnie uświadamiam sobie, że zło zdobywa coraz większą siłę oddziaływania i przyciągania dzięki mediom).
Wówczas nie miałem pojęcia, co to jest joga, ale wydawało mi się, że właśnie w niej znajdę rozwiązanie swoich problemów. Zacząłem więc praktykować medytację wschodnią. Nauczyciel (guru) prowadził relaks z podkładem muzycznym i wykłady, głównie o miłości. Na pierwszym spotkaniu był bardzo troskliwy i miły. Zdjął nawet z siebie koszulę, która mi się podobała, i podarował mi ją. Tym gestem zdobył sobie moje bezgraniczne zaufanie. Stał się moim bożkiem numer jeden. Oczywiście przestałem chodzić do kościoła, żeby w „pełnej wolności” rozwijać się duchowo, psychicznie i finansowo…
Uczestnikami tamtych zajęć byli ludzie po studiach, w większości bardzo uczynni i wrażliwi, jednak poranieni, z rozbitych rodzin, żyjący jak i ja w grzechu. Byli wśród nich lekarze, prawnicy, nauczyciele, biznesmeni. Po trzech miesiącach uczestniczenia w spotkaniach poczułem się znacznie lepiej, przestałem pić i palić.
Zajęcia odbywały się w klubie osiedlowym lub szkole podstawowej. (Jest to bardzo ważny szczegół, na który w tamtym czasie nie zwracałem uwagi). Organizowano też zajęcia wyjazdowe, tzw. odosobnienia, na które składały się: intensywne ćwiczenia ciała (asana), otwierające czakry; ćwiczenia oddechu (tzw. pranayama); wykłady z buddyzmu, sufizmu i wiedzy tajemnej. Nauczyciel posługiwał się też wyrwanymi z kontekstu słowami Pisma Świętego oraz modlitwą Ojcze nasz… Ćwiczenia jogi, odpowiednie odżywianie się i wiedza miały mi zapewnić przekroczenie siebie – w celu uzyskania „stanu Buddy” (stan mistyki pogańskiej).
Wyjeżdżałem też na szkolenia do jednego z krajów Europy Zachodniej. Naszą edukację sponsorował nauczyciel mojego guru (były minister tego kraju). To właśnie on przekazywał naszemu nauczycielowi wiedzę tajemną i inne materiały. Gościłem go również w swoim mieszkaniu. Po jego wizycie mój guru stwierdził, że powodem moich niepowodzeń i niepokojów jest krzyż, który wisi w moim pokoju, i dlatego kazał mi go usunąć.
Jako pilny i wdzięczny uczeń, dostałem tajemne imię. Otrzymałem też nakaz prowadzenia relaksu. Prowadząc go, powtarzałem w swoim umyśle mantrę odwołującą się do sił kosmicznych. Taką mantrą, przez wymawianie imion pogańskich bożków, można wzywać również siły demoniczne. Wiadomo, że podobnym oddziaływaniom poddaje się leki homeopatyczne i niektóre inne produkty związane z okultyzmem. Na przykład kupujący na rynku kasetę relaksacyjną z podkładem muzycznym nie ma pojęcia, jak ona powstaje: w czasie nagrywania takiej kasety w studiu nagrań nauczyciel razem ze swoją najlepszą uczennicą wykonywali mantrę. W ten sposób nakłada się na kasetę tajemniczą energię, której nie słychać, a która jednak działa.
W szkołach organizuje się akcje, w czasie których można się poddać zabiegom bioenergoterapeutów i radiestetów. Sam uczestniczyłem w festiwalu pt. Nie z tej ziemi, w czasie którego profesjonalni okultyści „leczyli” metodą reiki, kolorami, muzyką, lekami homeopatycznymi. Usługi swe proponowali bioenergo­terapeuci i radiesteci. Można było też skorzystać z porad wróżbitów, astrologów i numerologów. Dostępne były również kamienie szlachetne, talizmany, żywność wegetariańska i literatura okultystyczna. Ja sprzedawałem książki dotyczące sufizmu, tarota i właśnie kasety relaksacyjne nagrane przez mojego guru. Przy tym reklamowałem prowadzone przez niego szkołę jogi i kursy tarota. Uczennice bezpłatnie wróżyły z kart tarota. Tego rodzaju festiwale i akcje mają przynieść zdrowie i szczęście, a w rzeczywistości wystawiają swych uczestników na działanie demonicznych sił.
Wieloletni bioenergoterapeuta, który porzucił te praktyki, ocenił je jako manipulowanie przy zapalniku bomby, która w każdej chwili może wybuchnąć!
Wszystko to nie ma nic wspólnego z wiarą chrześcijańską, ponieważ albo jest magią i okultyzmem, albo prowadzi do tego. Jest przejawem neopogaństwa, które nosi różne naukowe określenia, np.: alternatywne metody leczenia, antropo­zofia, teozofia, doskonalenie umysłu metodą Silvy, czy wreszcie New Age.
Jakimi energiami leczą tzw. uzdrowiciele? Niektórzy z nich nie chcą leczyć w kościołach, ponieważ przeszkadza im obecność Najświętszego Sakramentu. Powyższe fakty pozwalają stopniowo zrozumieć tajemnicę rzeczywistego oddziaływania różnych metod i praktyk jogi.
Zło działa poprzez magię w dwu kierunkach. W pierwszym etapie wydaje się, że służy człowiekowi, który często nie jest tego świadomy, że otwiera się na działanie szatana – dlatego ja bardzo szybko otrzymałem to, czego oczekiwałem: pozbyłem się nałogów i złego samopoczucia. Na samym początku uczestnicy zajęć, po inicjacji i otrzymaniu tajemnego imienia, bardzo dobrze zarabiają i świetnie się czują. Tajemne imię nadaje się w celu przerwania relacji z Jezusem Chrystusem.
Trzeba pamiętać, że dopiero wtedy szatan zaczyna objawiać wielką agresję i usiłuje zniszczyć człowieka, gdy ten chce się od niego uwolnić i opowiedzieć radykalnie za nauką Jezusa Chrystusa. Po pewnym czasie uczestnictwa w tego typu zajęciach człowiek traci swoją wolę, jest kierowany przez nauczyciela. Mój guru długo dobierał sobie odpowiednich ludzi, aż w końcu miał ich wszędzie – w urzędzie miasta, na uczelni, w banku, sądzie, biznesie, a nawet w służbie zdrowia. Człowiek ten zawsze zachowywał się poniżej przyzwoitości, jednakże pomimo tego manipulował pokaźną grupą wykształconych, wrażliwych – aczkolwiek bardzo poranionych przez grzech – ludzi. Może on działać nie tylko poprzez osoby, ale także przez przedmioty i zwierzęta. Na przykład ja od swego guru otrzymałem kota, który się dziwnie zachowywał. A od jego uczennicy, już po wyjściu z sekty, otrzymałem kwiatek i różaniec, które też były skażone magią. Poza tym mój grzech działał na moje dzieci. Czy to przypadek, że gdy byłem w sekcie, mój syn brał narkotyki, a życie mojej córki się waliło? Ileż zła wyrządziłem nieświadomie rodzinie i znajomym...
Były okresy, kiedy chciałem się wycofać. Nie dałem jednak rady – zajęcia relaksacyjne działały na mnie jak magnes, silniej niż nałóg. Dzisiaj mam świadomość, że były to pęta, łańcuchy szatana. Dopiero w 2002 roku nastąpił przełom, który zawdzięczam swojej mamusi. Podobnie jak święta Monika wymodliła moje nawrócenie. Po jedenastu latach niechodzenia do kościoła uklęknąłem i na oczach guru poprosiłem Boga: „Boże, powiedz, co tu jest grane?! Gdzie ja jestem?”. I Pan zlitował się nade mną! Natychmiast oświeciło mnie światło Ducha Świętego. Zrozumiałem, że to jest sekta i że guru kieruje umysłami tych, którzy uczestniczą w zajęciach jogi, że jesteśmy ubezwłasnowolnionymi narzędziami w rękach szatana.
Moja decyzja była natychmiastowa: odchodzę, uciekam. Niestety, guru wiedział, że już wiem, kim on jest – i wówczas zwaliło się na mnie całe piekło. Skończyło się moje dobre samopoczucie, zbudowane przez szatana na piasku. Zaczął się horror, przestałem logicznie myśleć. Szatan uderzył w moje ciało, psychikę i rzeczy materialne. Po zajęciach nie mogłem wejść do domu. Spałem u znajomych. Ślusarze trzy razy otwierali drzwi mojego mieszkania za pomocą wiertarki. (…) Nie mogłem ani spać, ani jeść, ani przebywać w mieszkaniu.
Groziła mi utrata własnościowego mieszkania i życia. Czułem, że jestem przeznaczony na śmierć, ale Pan Bóg troszczył się o mnie. Dzisiaj wiem, że przywrócenie do normalnego życia kogoś, kto był po uszy uwikłany w okultyzm i magię, jest większym cudem niż wskrzeszenie Łazarza. Czułem, że ratunkiem dla mnie jest Jezus Chrystus obecny w swoim Kościele. Pozostał jednak poważny problem: przez pół roku nie mogłem wejść do kościoła, nie mogłem się modlić, szczególnie na różańcu, który jest skuteczną bronią przeciwko szatanowi. Nie mogłem też słuchać Radia Maryja. Bardzo często leżałem przed sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach, tam było mi trochę lżej. Szatan mścił się, zabierał mi siłę, energię i chęć do życia. Moja dusza była przywalona głazami grzechu, szczególnie pychą. Każdy, kto trwa w grzechu okultyzmu, staje się ubezwłasnowolnionym narzędziem, medium, przez które działa szatan.
W końcu udało mi się wejść do bazyliki Bożego Miłosierdzia i przystąpić do spowiedzi. To było zaskakujące – żadnych oskarżeń. Kapłan mówił: „Jezus Cię kocha. On nie umie inaczej i odpuszcza ci wszystkie grzechy”. Ale ja nie mogłem się modlić, atakowały mnie czarne myśli. Zaczynałem Ojcze nasz… czy Zdrowaś Maryjo… i nie wiedziałem, co dalej. Jednak cały czas próbowałem na nowo i walczyłem.
Dopiero odprawiona w moim mieszkaniu Msza św., modlitwa księdza egzorcysty nade mną i w moim domu zerwały łańcuchy zła. I wtedy stała się rzecz nieprawdopodobna: przeklinający mnie dotąd rodzony ojciec wreszcie mnie pobłogosławił, mój syn przestał brać narkotyki, u córki też lepiej. Zauważam, że gdy się modlę, szatan musi czekać za drzwiami mojego umysłu.
Wziąłem pożyczkę, wyrobiłem dokumenty, wyremontowałem i umeblowałem mieszkanie. Ale dalej dzieją się dziwne, paranormalne rzeczy. Czasami, bez żadnych powodów przestaje działać w moich rękach ksero, nowa pralka, radio, a telefon komórkowy pali mnie w ręce i nie mogę go utrzymać. Wiem, że jest to zemsta szatana, ale te jego działania jeszcze bardziej go demaskują. Bóg na to pozwala, abym jeszcze gorliwiej się modlił, częściej przystępował do sakramentów i liczył tylko na Niego. Postawiłem wszystko na Chrystusa i Jego moc uzdrawiającą w Kościele. I to mnie uratowało.
Nawiązałem kontakt ze wspólnotą księży michaelitów, powierzyłem się opiece św. Michała Archanioła. Potem trafiłem do wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym „Metanoia”. Korzystałem z modlitwy o uzdrowienie i uwolnienie wielu wielkich Chrystusowych charyzmatyków: o. J. Piusa, o. J. Witki, o. Bili, ks. Johna Bashobory (z Ugandy) i posługi kapłana egzorcysty o. Piotra Gryźca oraz wielu innych.
Doświadczyłem, czym jest mądrość, miłość miłosierna i moc Boga Ojca i Jezusa Chrystusa, który działa przez kapłanów i Kościół. Kapłani sprawują swoją posługę w imieniu i mocą Jezusa Chrystusa, dlatego proszę – módlmy się wszyscy za nich. Na modlitwie Pan Jezus pokazał mi moje poranione drzewo genealogiczne. Podczas modlitwy na Mszy św. w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu Jezus dawał i daje mi więcej, niż na to zasłużyłem – im większy był mój grzech i im większa ufność w Boże miłosierdzie, tym większa łaska. Czytając codziennie Pismo Święte, przekonałem się, że słowo Boże ma moc, że jest żywe i skuteczne. W moim wychodzeniu z niewoli okultyzmu, oprócz codziennej wytrwałej modlitwy oraz sakramentów pokuty i Eucharystii, pomagają mi post i jałmużna oraz pielgrzymki do miejsc świętych.
Apeluję do ludzi odpowiedzialnych za media i pracujących w mediach: „Proszę, nie walczcie z Bogiem i Kościołem! Nie niszczcie siebie, swoich rodzin, znajomych, naszej wspólnej, tak bardzo poranionej ojczyzny, którą tylko sam Bóg może uleczyć, wywyższyć i uzdrowić”. Ja przeżyłem horror dlatego, że ktoś wpuścił oszusta na fale eteru, a on dał ogłoszenie o miejscu, w którym uprawia się jogę. Ja to ogłoszenie usłyszałem i to był początek mojej tragedii, której tu daję świadectwo. Szatan kamufluje swoją wrogość do człowieka i dlatego wydaje się przyjazny, kiedy mu się służy. Niszczy zaś tego, kto od niego odchodzi i zbliża się do Boga.
Iluż to ludzi korzysta z numerologii, astrologii, wróżb i ćwiczeń jogi otwierających czakry, w których zamieszkał demon, po to aby móc więcej zarobić, mieć władzę i być zdrowym… Pamiętajcie, to wszystko pochodzi od szatana! Przyjdzie czas, że on się o was upomni, bo korzystaliście z jego mocy i wiedzy. Czy jednak warto, skoro Jezus daje wszystko to, co jest nam potrzebne do szczęścia?
Proszę, wyrzućcie z domu wszystkie rzeczy pogańskiego Wschodu czy Zachodu – książki, karty, talizmany, pornografię, pierścienie Atlantów, znaki zodiaku. One otwierają was na działanie Złego. Dlatego horoskopy, broszury, książki i inne przedmioty związane z okultyzmem proszę spalić lub zniszczyć.
Rodzice! Nie posyłajcie swych dzieci na kursy szybkiego uczenia się, ćwiczenia jogi, kung-fu itp. Nie pozwalajcie, aby wychowywał je Internet i telewizor. Nie pozwólcie, aby już w szkołach podstawowych, a nawet w przedszkolach Wasze dzieci brały udział w zabawach ze strojami pogańskimi, kadzidłami, świecami zapachowymi – nie wspominając o wróżbach, laniu wosku, muzyce techno czy heavy metal.
Moce zła w nich zawarte bardzo szybko zniewalają człowieka, na początku pod pozorami dobra, aby w odpowiednim czasie go zniszczyć i zaprowadzić do piekła. To sianie ziarna przez szatana, które kiedyś wyda swój tragiczny owoc. Pamiętajmy jednak, że szatan nigdy nie pokona mądrości i mocy Boga. Dlatego dopóki żyjemy na ziemi, możemy zawsze wyrwać się z niewoli szatana, uciekając się do wszechmocy Bożego miłosierdzia.
Na zakończenie wszystkim ludziom poranionym, uwikłanym w nałogi i sekty życzę i doradzam, aby zaufali Stwórcy, aby przebaczali i cierpliwie oraz systematycznie pracowali nad sobą: przystępowali do sakramentów pokuty i Eucharystii, codziennie czytali i rozważali Pismo św., Katechizm Kościoła Katolickiego, żywoty świętych. Wówczas stopniowo nastąpi metanoia – przemiana umysłu i serca w naszych rodzinach, naszej ojczyźnie i w nas samych.
Doświadczyłem aktualności słów: „Jam jest Pan Bóg twój, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli” (niewoli grzechu). Dlatego dzisiaj ja, Wiesław – stary grzesznik – mogę i chcę zostać wielkim świętym. Nasza świętość zacznie promieniować, gdy wprowadzimy w życie pierwsze przykazanie: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”. Dzisiaj jestem pewny, że powodem moich cierpień i niepowodzeń był grzech – grzech własny, grzech moich przodków, brak wiedzy i wiary. Mój błąd był zasadniczy: do 56. roku życia nie brałem pod uwagę i nie traktowałem poważnie Jezusa. Skutki tego były opłakane. Pomimo to Jezus Chrystus nigdy o mnie nie zapomniał! On jest jedynym Uzdrowicielem, który leczy ciało, duszę i psychikę. Doznałem uzdrowienia duszy i ciała (kręgosłupa). Dziękuję Ci, mój Jezu!
W Piśmie Świętym znalazłem genialną przestrogę św. Pawła, która streszcza wszystko, o czym dałem świadectwo: „Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię, będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko tradycji, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie” (Kol 2, 8). We współczesnym świecie owe filozofie, oszustwa, ludzkie tradycje i żywioły świata funkcjonują w konkretnych organizacjach, ruchach, stowarzyszeniach, sektach i przybierają formę okultyzmu i magii. Stanowią one centrum neopogaństwa, określanego jako New Age.
Dziękuję wszystkim kapłanom, siostrom zakonnym i osobom świeckim, którzy pomogli mi wyjść z sekty i którzy nadal mi pomagają (gdyż walka się jeszcze nie skończyła), abym mógł wzrastać w miłości i świętości – „Bóg zapłać” i „Szczęść Boże!”.

źródło: Miłujcie się 4/2008