piątek, 26 czerwca 2009

"Módlcie się i niech różaniec będzie zawsze w waszych rękach jako znak dla szatana, że do mnie należycie... "

"Bóg posłał mnie do was, abym wam pomogła... Już sam różaniec może dokonać cudów na świecie i w waszym życiu..."
Miałam dokładnie 15 lat, kiedy to moja noga stanęła tam po raz pierwszy… Nigdy bym nie przypuszczała ze przybędę do tego miejsca jeszcze nie raz. Nie wielka wioska położona między górami na terenie byłej Jugosławii, a obecnie Bośni i Hercegowiny to Medjugorie. Miejsce szczególnie płynące łaskami wielkich nawróceń. Wieczorny różaniec, Eucharystia, Koronka Pokoju i przepiękne adoracje łamią najbardziej zatwardziałe serca grzeszników. 24 czerwca 1981 jest dniem od którego wszystko się zaczęło. Sześciorgu dzieciom na Górze Podbrdo objawia się Pani, która później wyjawia ze jest Matką Bożą. Oczywiście jak to zwykle z każdymi objawieniami bywa nikt nie chciał im z początku wierzyć. Liczne przesłuchania i badania wizjonerów nie wykazały żadnych chorób, które mogłyby podważyć prawdziwość Objawień. Jednak Kościół nie może ostatecznie zatwierdzić ich autentyczność z racji ze one ciągle trwają. Natomiast warto podkreślić fakt, iż Medjugorie jest oficjalnie uznane jako miejsce modlitwy. Watykan pozwala na prywatne pielgrzymowanie do tego miejsca, a Księża powinni towarzyszyć pielgrzymom, ponieważ mają oni prawo do opieki duszpasterskiej. Matka Boża w swoich orędziach wzywa do POKOJU, NAWRÓCENIA I POJEDNANIA. Daje 5 kamieni( które szerzej omówię w następnych notkach), abyśmy przy ich pomocy pokonali szatana, który nieustannie namawia do złego. Są nimi:
- Msza święta
- Comiesięczna Spowiedź
- Różaniec- modlitwa sercem
- Post- Zalecała wg możliwości o chlebie i wodzie
- Czytanie Pisma Świętego
Z pewnością jesteście zaciekawieni co Mi dało to miejsce? Bo przecież Pan Bóg jest wszędzie i równie dobrze mogę się modlić i otrzymywać łaski tam gdzie mieszkam obecnie. Jednak nigdzie nie otrzymałam łaski odmawiania Różańca. Dobrze pamiętam jak mnie ta modlitwa zachwyciła…myślę ze to nie jest takie zwyczajne…jak niby 15-latka może zachwycić się Różańcem?? Patrząc chociażby na dzisiejszą młodzież… jest to po prostu nierealne:) ale nie dla Matki Bożej. I wiecie co…..myślę ze od tamtej pory od kiedy po raz pierwszy tam pojechałam, Maryja w szczególny sposób zaczęła mnie prowadzić co widzę po dzień dzisiejszy. Czuję się jej dzieckiem. Ilekroć oddalałam się od niej, tylekroć Ona zawracała mnie na właściwe tory:) Trzynastego kwietnia był dniem moich kolejnych urodzin, i tak jakoś się złożyło że odniosłam wrażenie ze oddaliłam się od Matki Bożej, albo raczej Ona ode mnie…i cóż się stało….:)Tego dnia dostaję od mojej koleżanki życzenia brzmiące w ten sposób: „Z okazji urodzin życzę zdrowia, szczęścia i błogosławieństwa przez ręce Maryi.” I tego też WAM wszystkim którzy czytają mój blog z całego serca życzę:)Pozdrawiam!

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Jezus Cię Kocha!

Do jednej z mistyczek Jezus powiedział te słowa:

"Zbliżcie się do tego Serca, które tak bardzo was kocha. Wtedy przeleję z Mojego Serca niezliczone błogosławieństwa do waszych serc, aby wasze dusze stały się tak piękne jak wiosna, aby przemienić wasze dusze w wieże z kości słoniowej, w niebo dla Mnie samego. Jakże można wątpić w Moją Miłość?..."

"Kocham tych wszystkich, którzy upadają i przychodzą do Mnie prosząc o wybaczenie, kocham ich za to jeszcze bardziej. Nigdy ich nie odrzucę, nawet jeśli upadają tysiące razy. Będę tam, aby im wybaczyć i obmyć ich z grzechów w Mojej Krwi. Nigdy nie zmęczę się przebaczaniem, ponieważ jestem Bogiem Miłości i Miłosierdzia, pełnym litości dla słabego. Moje Serce jest Święte: jest bezmiarem przebaczenia. Nie martw się więcej, Moja córko. Kocham cię. "

"
Moje Najświętsze Serce jest w Płomieniach Miłości, zawsze tak pełne zapału, aby wciągnąć was wszystkich w Swe głębiny. Pragnę miłości. Wszystko, czego chcę od was, to Miłość, ponieważ Miłość jest Korzeniem Drzewa Cnót."

"Pragnę z każdej duszy uczynić Żywą Pochodnię płonącą Miłością."


czwartek, 18 czerwca 2009

Catalina Rivas

ŚWIADECTWO O SAKRAMENCIE POJEDNANIA

"We wtorek 8 lipca udaliśmy się do miejscowości Cozumel. Zaproszono nas tam do wygłoszenia konferencji. Pan poprosił mnie, abym przekazała pewnej dziewczynie następującą wiadomość: Powiedz jej, że długo czekałem na tę chwilę i że pragnę jej całkowitego oddania. Była to dziewczyna, która chciała odbyć spowiedź generalną u naszego kierownika duchowego. Kiedy przekazałam jej te słowa, rozpłakała się. Pan poprosił mnie wtedy, żebym jej pomogła. Rozmawiałyśmy, aż do chwili, gdy nadszedł kapłan.
Kiedy wyszli, aby się udać do innego pokoju na spowiedź, zobaczyłam nagle, że dziewczynę otacza duża grupa osób -dziesięć może dwanaście - i że chcą one
wejść razem z nią do pokoju, w którym ona miała się spowiadać. W pierwszej chwili byłam zaskoczona, lecz szybko zrozumiałam, że to, co widzę, to mistyczne doświadczenie i zaczęłam się modlić. Słyszałam jednocześnie odgłosy donośnej rozmowy, której towarzyszyła ogłuszająca muzyka w rytmie bębnów, a także dwa chóry. Jeden, który tworzyło kilka osób, śpiewał fatimskie Ave Maria, drugi recytował w oddali: Chwała i cześć Bogu Stwórcy, Synowi Odkupicielowi i Duchowi Świętemu! Uklękłam prosząc Boga o światło dla tej spowiedzi.
Zaraz potem usłyszał
am krzyczących ludzi. Spojrzałam w stronę, z której dochodził hałas. Okazało się, że byli na balkonie pokoju, w którym odbywała się spowiedź dziewczyny. To, co zobaczyłam, było przerażające: ohydne postacie, zdeformowane stworzenia, które wybiegały z krzykiem rzucając się w dół z balkonu. W pierwszym odruchu podeszłam do okna, żeby sprawdzić, co dalej się z nimi działo, lecz na dole nie było nikogo. Wtedy do pokoju wszedł przyjaciel, ten sam, który prosił mojego kierownika duchowego o spowiedź dla tej dziewczyny. Oboje słyszeliśmy wyraźnie szczęk łańcuchów i zgrzyt metalu. Wydawało się, że zaraz runą ściany i sufit. Zaczęliśmy się modlić. Mówiłam mu, żeby się nie bał, gdyż takie odgłosy towarzyszą zwykle wściekłości demona, z którego władania wydziera się ludzką duszę. Przez chwilę modlił się ze mną, potem musiał odejść. Przez kilka minut, nie wiem, jak długo, modliłam się sama.
Nagle jakieś światł
o sprawiło, że otwarłam oczy. Zobaczyłam, że ściana oddzielająca mój pokój od pokoju, w którym spowiadała się dziewczyna, zniknęła. Ona siedziała tam i spowiadała się, lecz nie przed kapłanem, a przed samym Jezusem, który zajął jego miejsce. Nie widziałam kapłana. Widziałam postać Jezusa z boku. Opierał brodę na złożonych jak do modlitwy dłoniach i cała jego postawa wskazywała, że uważnie słuchał. Za dziewczyną, przy drzwiach do pokoju, stała grupa osób. Można było między nimi rozpoznać zakonnicę ubraną w niebieski habit i czarny welon. Tuż obok niej stał anioł z ogromnymi skrzydłami, bardzo majestatyczna postać. Rozglądał się uważnie na prawo i lewo, w postawie czujności, a w prawej ręce trzymał włócznię. Pomyślałam, że może to być św. Michał Archanioł lub jeden z dowódców jego Anielskiej Gwardii. W głębi, po prawej stronie Jezusa i spowiadającej się dziewczyny, rozpoznałam Matkę Bożą. Stała ubrana w szaty Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Miała suknię w perłowym kolorze, uszytą z materiału przypominającego jedwab i płaszcz w brązowym lub karmelowym kolorze, z symbolami tego właśnie wizerunku Najświętszej Dziewicy. Dwaj wysocy, trzymający w dłoniach włócznie, aniołowie z taką samą uwagą, jak anioł stojący przy drzwiach, obserwowali, co działo się dookoła. Czujni i uważni, wydawali się pełnić straż przy Matce Najświętszej, która stała z rękoma złożonymi do modlitwy i z oczami wzniesionymi ku Niebu. Było tam również mnóstwo małych aniołów, które pojawiały się i znikały, jakby były przezroczyste. W pewnym momencie Jezus uniósł rękę i wyciągnął jaw stronę dziewczyny, tak że prawie dotykał jej głowy. Dłoń Jezusa była pełna światła, wychodziły z niej złociste promienie, które padały na dziewczynę, okrywały j ą całko wicie swym blaskiem i przemieniały. Widziałam jak z każdą chwilą zmieniała się jej twarz, tak jakby ktoś zdejmował z niej maskę... Wcześniej zacięta, teraz stawała się bardziej szlachetna, delikatna i pełna pokoju.
W chwili, w której Jezus udzielał dziewczynie rozgrzeszenia, Matka Boża uklękła i skłoniła głowę, a wszystkie postacie znajdujące się wokół niej zrobiły to samo. Jezus wstał, zbliżył się do penitentki, a ja dopiero wtedy mogłam zobaczyć, że na miejscu, na którym siedział, przez cały czas znajdował się kapłan. Pan objął dziewczynę i pocałował ją w policzek. Potem obrócił się, objął kapłana i też pocałował go w policzek. W tym momencie wszystko ogarnęło silne światło, które zniknęło unosząc się w górę, tak jak zniknęło również całe widzenie, a ja znowu znalazłam się naprzeciw ściany mojego pokoju. Pan obdarował mnie najpierw tym niezwykłym doświadczeniem mistycznym, a następnie wypowiedział te słowa: Gdybyście wiedzieli, jak przemieniona jest dusza, która dobrze odprawia spowiedź, przyjmowaliby ją na kolanach, gdyż mocą oczyszczającej tę duszę łaski jest ona napełniona Duchem Świętym. Kiedy dziewczyna wyszła, poczułam ogromne pragnienie, żeby przed nią uklęknąć. Ucałowałam ją jednak tylko z całego serca, wiedziałam przecież, że całuję osobę, którą wcześniej pocałował Jezus. Wyglądała zupełnie inaczej, wydawała się młodsza i szczęśliwsza.Opowiedziałam o wszystkim mojemu kierownikowi duchowemu, z którym - dziękując Bogu - trwaliśmy dalej na wspólnej modlitwie. "

wtorek, 16 czerwca 2009

Pierścień Atlantów


Gruba, solidnie wyglądająca błyskotka na palcu, a na dodatek dająca niesamowitą moc, szczęście i zdrowie jakie dotąd nie było to Pierścień Atlantów. … Jest to bardzo silnym amulet, który bardzo uzależnia- stopniowo odrywając od Boga, wciągając coraz głębiej w magię zwykle bez wiedzy danej osoby. Ludzie bardzo często przyjmują ten "pierścień" jako modny gadżet czy też prezent od znajomych. Można go kupić dosłownie wszędzie czy to w sklepach ezoterycznych czy to z dewocjonaliami, leży obok kart tarota i innych wisiorków dających szczęście i chroniących od nieszczęścia. Zdaniem wielu, pierścień ochrania przed złem. Klątwy i czary nie będą miały żadnego wpływu na tego, kto zaopatrzy się w ten metalowy amulet. Zaleca się, aby wybierać właściwy dla siebie pierścień, idąc do sklepu z…..wahadełkiem. Należy wówczas sprawdzić po kolei różne egzemplarze, zadając pytanie: „Który z pierścieni jest dla mnie odpowiedni?” Ruchy wahadła mają pokazać ów pierścień. Skutki działania pierścienia zależą też od tego, na jaki palec zostanie nałożony, a to dlatego iż każdy palec jest przypisany innej planecie np., nałożenie pierścienia na palec wskazujący, który jest palcem Jowisza, ma według radiestetów i znawców wiedzy tajemnej, pomóc człowiekowi w zrozumieniu świata i głębszego sensu wielu zjawisk, jak również skłaniać do samodoskonalenia. Dlatego też poleca się noszenie pierścienia na palcu wskazującym osobom, które chcą obudzić w sobie wyższe instynkty oraz rozwinąć potrzeby duchowe.

Można sobie zadać pytanie jakim cudem taki kawałek metalu może dać aż tyle? Jakim cudem może nas uleczyć i poprawić nastrój? Jednak co jakiś czas pojawiają się świadectwa różnych osób którzy mówią o zgubnym wpływie tego pierścienia zarówno na sferę duchową, jak i na stosunek do otoczenia. Nosiciele rezygnują z modlitwy, coraz rzadziej uczestniczą we Mszy Świętej, odczuwają przygnębienie i niewytłumaczalny lęk, myśli samobójcze.

Mamy 10 Przykazań, a pierwszy z nich brzmi: „Nie będziesz miał Bogów cudzych przede Mną”. Nosząc Pierścień Atlantów popełniamy grzech bałwochwalstwa co przynosi przekleństwo na życie osoby noszącej ten amulet. Z początku jest pięknie i kolorowo. Czujemy się szczęśliwi. Jednak w niewyjaśnionych okolicznościach ktoś nagle choruje, ginie w wypadku, zaczynają się pojawiać jakieś dziwne sytuacje w rodzinie. Wtedy pytamy się dlaczego to właśnie nas spotkało? W czym zawiniliśmy??? Kto dopuścił do takiej sytuacji? Przekleństwo prędzej czy później zostanie odkryte, ale wtedy bywa już za późno.



niedziela, 14 czerwca 2009

Boża Obecność


Dziś będąc na niedzielnej Mszy Świętej zauważyłam pewną kobietę stojącą obok mnie w ławce. Rzuciła mi się w oczy ponieważ cały czas była zainteresowana innymi dziećmi które biegały, a nie tym co jest najważniejsze. Mam świadomość ze kiedy ma się maleństwo pod opieką w przypadku rodziców ( sama mam chrześniaka 3-letniego) to ciężko jest się skupić na tym co się dzieje podczas Mszy Św. Jednak ona przyszła do Kościoła sama.
Wiem, ze nie mnie jest oceniać kto i jak przeżywa Eucharystię, nie mniej jednak ta kobieta przedstawia obraz przeżywania Mszy Św. większości katolików. Nie rozumiejąc Mszy Św. Nudzimy się zwyczajnie na niej. Nie wiemy co się na niej dzieje i nawet nie wnikamy w to bo i po co? Nie czujemy potrzeby. Tak zostaliśmy wychowani. Idziemy do „ kościołka” na 45 minutek aby odbębnić swoje, żeby Pan Bóg się na nas nie pogniewał i tyle. Po prostu pustynia.
A Chrystus przychodzi do Nas podczas każdej Mszy Św. Przychodzi…mając nadzieję ze w końcu otworzymy dla Niego Swoje serce. Przychodzi do Nas by wypełnić nasze serce miłością i pokojem. Przychodzi by nas podnieść na duchu, byśmy przestali rozpaczać i użalać się nad sobą. Bo przecież to On jest naszą Mocą i Siłą. On jest naszym schronieniem. On chce każdego przygarnąć i przytulić do swojego Serca. On jest wszystkim czego potrzebujemy. Bo mając Boga, mamy wszystko.

czwartek, 11 czerwca 2009

No więc..:) od dziś zaczynam pisanie bloga, nie wiem jak jego losy się potoczą w przyszłości, aczkolwiek uważam iż jest to całkiem fajny pomysł na wyrażanie swoich poglądów na różne tematy.
Bardzo często wypowiadam się na rożnych forach, wiec dlaczego by nie stworzyć czegoś swojego?

Ostatnio przeczytałam bardzo ciekawą książkę zatytułowaną "
Nennolina. Sześcioletnia mistyczka. Świadectwo matki". Jest to pamiętnik matki opisującej życie i rozwój duchowy córki. Nennolina mimo tak młodego wieku pokazuje w jaki sposób należy przyjmować cierpienie, które dopiero ofiarowane Jezusowi ma jakikolwiek sens. Jak na sześcioletnią dziewczynkę, jej dojrzałość i miłość do Boga jest niesamowita. Mimo postępującej choroby nowotworowej nie chciała by najbliżsi modlili się o jej uzdrowienie. Jedynym jej pragnieniem było spełnienie Woli Boga.
Zastanawiam się czy ktokolwiek jest na tyle odważny by w taki sposób myśleć? By oddać Jezusowi całe swoje życie i zaufać do końca?
Ciekawym zjawiskiem są tzw Nabożeństwa Uzdrowienia prowadzone przez wspólnoty charyzmatyczne na które zjeżdżają się tłumy ludzi z różnymi dolegliwościami. Jednak uzdrowienie fizyczne tak na dobra sprawę nie jest najważniejsze. Najbardziej powinniśmy prosić o uzdrowienie relacji z samym Bogiem. Bo niby jakie korzyści ze zdrowia jeśli jesteśmy chorzy duchowo?
Możemy chodzić od poniedziałku do soboty na fitness, a być obojętnym na Jezusa i Jego Miłość.
Nie odczuwać Jego obecności i żyć tak jakby Jego nie było. A przecież celem naszego życia nie jest raj na ziemi, ale tam w Niebie do którego podążamy...