sobota, 31 października 2009

Ksiądz, który widział niebo, piekło i czyściec Przeżycia z pogranicza śmierci ks. Jose Maniyangata

Urodziłem się 16 lipca 1949 r. w Kerala w Indiach jako syn Józefa i Teresy Maniyangat. Jestem najstarszym z siedmiorga rodzeństwa: Jose, Mary, Theresa, Lissama, Zachariah, Valsa i Tom.

W wieku lat 14 wstąpiłem do niższego seminarium duchownego św. Maryi w Thiruvalla, gdzie rozpocząłem studia przygotowujące do kapłaństwa. Cztery lata później wstąpiłem do głównego seminarium pontyfikalnego pod wezwaniem św. Józefa w Alwaye w Kerala, gdzie kontynuowałem moją dalszą formację kapłańską. Po odbyciu siedmioletnich studiów na wydziale filozofii i teologii, 1 stycznia 1975 r. otrzymałem święcenia kapłańskie, aby posługiwać jako misjonarz w diecezji Thiruvalla.

W niedzielę 14 kwietnia 1985 r., w święto Miłosierdzia Bożego, podczas przygotowań do odprawienia Mszy św. w kościele misyjnym w północnej części Kerala, miałem śmiertelny wypadek. Jechałem motocyklem, kiedy zderzyłem się czołowo z jeepem prowadzonym przez mężczyznę w stanie nietrzeźwym po festiwalu hinduskim. Niezwłocznie zostałem przewieziony do szpitala oddalonego około 35 mil. W drodze moja dusza wyszła z ciała i doświadczyłem przeżycia śmierci. Natychmiast spotkałem się z moim Aniołem Stróżem. Zobaczyłem moje ciało i ludzi, którzy wnosili mnie do szpitala. Słyszałem ich płacz i modlitwy za mnie. W tym samym czasie, mój anioł powiedział mi: „Zabieram cię do Nieba, bo Pan chce spotkać się z tobą i porozmawiać". Powiedział mi również, że po drodze chciałby pokazać mi piekło i czyściec.

Piekło

Na początku anioł zaprowadził mnie do piekła. To był straszny widok! Zobaczyłem szatana i diabły, i ogień nie do ugaszenia o temperaturze około 2000 stopni Fahrenheita [1093 oC], pełzające robaki, ludzi krzyczących i walczących, podczas gdy inny byli torturowani przez demony. Anioł powiedział mi, że wszystkie te cierpienia były spowodowane przez nieodżałowane grzechy śmiertelne. Później zrozumiałem, że jest siedem stopni cierpienia lub poziomów, w zależności od liczby i rodzajów grzechów śmiertelnych popełnionych w czasie ziemskiego życia. Dusze wyglądały bardzo brzydko, okrutnie i przerażająco. To było straszne przeżycie. Widziałem ludzi, których znałem, ale nie wolno mi ujawnić ich tożsamości. Grzechy, które skazały ich, były to głównie grzechy aborcji, homoseksualizmu, eutanazji, nienawiści, nieprzebaczenia i świętokradztwa. Anioł powiedział mi, że gdyby żałowali za nie, mogliby uniknąć piekła i zamiast tego pójść do czyśćca. Zrozumiałem również, że niektórzy ludzie, którzy żałowali za te grzechy, mogą być oczyszczeni na ziemi przez swoje cierpienia. W ten sposób mogą ominąć czyściec i pójść prosto do nieba.

Zdziwiło mnie, kiedy zobaczyłem w piekle nawet księży i biskupów, których bym się nigdy nie spodziewał tam zobaczyć. Wielu z nich było tam, ponieważ zwiedli ludzi fałszywymi naukami i złym przykładem.

Czyściec

Po wizycie w piekle mój Anioł Stróż zaprowadził mnie do czyśćca. Tutaj również jest siedem stopni cierpienia i nieugaszony ogień. Ale jest dużo mniej dotkliwy niż w piekle i nie było tam zarówno kłótni jak i walk. Głównym cierpieniem tych dusz jest ich odseparowanie od Boga. Część z tych, którzy są w czyśćcu, popełniło wiele grzechów śmiertelnych, ale zdążyli oni pojednać się z Bogiem przed swoją śmiercią. I chociaż te dusze cierpią, jednak cieszą się pokojem i zrozumieniem, że pewnego dnia zobaczą Boga twarzą w twarz.

Miałem okazję porozumienia się z duszami w czyśćcu. Prosiły mnie o modlitwy za nie i aby powiedzieć ludziom, żeby również się za nie modlili po to, by mogły wejść do nieba szybciej. Kiedy modlimy się za te dusze otrzymujemy ich wdzięczność poprzez ich modlitwy, a kiedy wchodzą do nieba, ich modlitwy stają się jeszcze bardziej chwalebne.

Jest mi bardzo ciężko opisać, jak piękny jest mój Anioł Stróż. Jest świetlisty i jasny. Jest moim nieustannym towarzyszem i pomaga mi we wszystkich moich posługach, a zwłaszcza uzdrowicielskich. Doświadczam jego obecności wszędzie, gdzie idę i jestem mu wdzięczny za jego opiekę w moim codziennym życiu.

Niebo

Następnie mój anioł zaprowadził mnie do nieba, przechodząc przez wielki, oślepiający, biały tunel. Nigdy nie doświadczyłem tak wiele pokoju i radości w moim życiu. Później natychmiast niebo się otworzyło i usłyszałem najbardziej zachwycającą muzykę, jakiej nigdy przedtem nie słyszałem. Anioły śpiewały i oddawały chwałę Bogu. Widziałem wszystkich świętych, zwłaszcza Najświętszą Panienkę i św. Józefa, i wielu oddanych świętych biskupów i księży, którzy świecili jak gwiazdy. I kiedy stanąłem przed Panem, Jezus powiedział: „Chcę żebyś wrócił na ziemię. W twoim ‘drugim’ życiu będziesz instrumentem uzdrawiania i pokoju dla Moich ludzi. Pójdziesz do obcego kraju i będziesz mówił obcym językiem. Z Moją łaską wszystko dla ciebie będzie możliwe". Po tych słowach Najświętsza Maria Panna powiedziała mi: „Zrób, cokolwiek ci powie. Ja ci pomogę w twoim duszpasterzowaniu".

Słowa nie mogą wyrazić piękności nieba. Tam znajdziemy tak dużo pokoju i szczęścia, co przekracza miliony razy nasze wyobrażenia. Nasz Pan jest dużo bardziej piękniejszy, niż może to ukazać jakikolwiek wizerunek. Jego twarz jest promieniująca i świetlista, i dużo bardziej piękniejsza niż tysiąc wschodzących słońc. Obrazki, które widzimy w naszym świecie, są tylko cieniem Jego wspaniałości. Najświętsza Maria Panna stała obok Jezusa; była bardzo piękna i promieniująca. Żadnego z wizerunków, jakie znamy na świecie, nie można porównać z Jej prawdziwą pięknością. Niebo jest naszym prawdziwym domem; wszyscy jesteśmy stworzeni, aby osiągnąć niebo i cieszyć się Bogiem na wieki. Później, wraz z moim aniołem wróciłem na ziemię.

Kiedy moje ciało było w szpitalu, lekarz potwierdził mój zgon po zakończeniu wszystkich badań. Przyczyną śmierci było wykrwawienie. Moja rodzina została powiadomiona, a ponieważ byli oni daleko stąd, pracownicy szpitala postanowili przenieść moje martwe ciało do kostnicy. Ponieważ szpital nie posiadał klimatyzacji, istniało podejrzenie, że ciało mogłoby się szybciej rozkładać. W czasie przenoszenia mojego ciała do kostnicy, moja dusza wróciła do ciała. Poczułem rozdzierający ból ze względu na tak wiele ran i połamanych kości. Zacząłem krzyczeć i wtedy ludzie wystraszyli się i krzycząc, uciekali. Jeden z nich poszedł do lekarza i powiedział: „To martwe ciało krzyczy". Lekarz przyszedł, żeby jeszcze raz zbadać moje ciało i stwierdził, że żyję. Powiedział: „Ksiądz żyje, to jest cud! Zabierzcie go z powrotem do szpitala".

Teraz już w szpitalu, przeprowadzono mi transfuzje krwi i zabrano mnie na stół operacyjny, aby poskładać połamane kości. Zajęli się moją dolną szczęką, żebrami, kością miednicową, nadgarstkami i prawą nogą. Po dwóch miesiącach zostałem wypisany ze szpitala, ale mój ortopeda powiedział, że nigdy nie będę mógł chodzić. Wtedy mu odpowiedziałem: „Pan, który dał mi z powrotem moje życie i wysłał mnie na ziemię, uleczy mnie". Kiedy znalazłem się w domu, modliliśmy się wszyscy o cud. Po miesiącu, po ściągnięciu gipsu nie byłem w stanie się poruszyć. Ale pewnego dnia podczas modlitwy poczułem niezwykły ból w okolicach kości miednicowej. Po krótkiej chwili ból ustąpił całkowicie, a ja usłyszałem głos, mówiący: „Jesteś uzdrowiony. Wstań i idź". Poczułem pokój i uzdrawiającą moc w moim ciele. Natychmiast wstałem i chodziłem. Chwaliłem Boga i dziękowałem mu za ten cud.

Przekazałem mojemu doktorowi wieści o moim uzdrowieniu, które wprowadziły go w zdumienie. Powiedział: „Twój Bóg jest prawdziwym Bogiem. Muszę pójść za Nim". Doktor był Hindusem i poprosił mnie, abym przekazał mu wiedzę o naszym Kościele. Po nauce o naszej wierze, ochrzciłem go i tak oto stał się katolikiem.

Podążając za przekazem mojego Anioła Stróża, 10 listopada 1986 r. przybyłem do Stanów Zjednoczonych jako ksiądz misjonarz... Od czerwca 1999 r. jestem proboszczem w katolickim kościele św. Maryi Matki Miłosierdzia w Macclenny na Florydzie.

Źródło: zasoby internetu

poniedziałek, 26 października 2009

Orędzie Matki Bożej z Medjugorie
25 października 2009 r.
„Drogie dzieci! Również dziś niosę wam swoje błogosławieństwo i wszystkich was błogosławię i wzywam byście wzrastali na drodze, którą poprzez mnie, Bóg rozpoczął dla waszego zbawienia. Dziatki, módlcie się, pośćcie i radośnie dawajcie świadectwo waszej wiary i niech wasze serce zawsze wypełnione będzie modlitwą. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”

niedziela, 25 października 2009

Czy wierzysz?

Dziś rano postanowiłam sobie przeczytać dzisiejszą Ewangelię:

Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Synu Dawida, ulituj się nade mną! Jezus przystanął i rzekł: Zawołajcie go! I przywołali niewidomego, mówiąc mu: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: Co chcesz, abym ci uczynił? Powiedział Mu niewidomy: Rabbuni, żebym przejrzał. Jezus mu rzekł: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.

I w drodze do Kościoła na Mszę św. zobaczyłam podobnego biedaka, który właśnie przechodził przez ulicę. Na początku miałam taki lekki dystans do niego, ale gdy przypomniałam sobie dzisiejszą Ewangelię….. przecież w nim mieszka Pan Jezus, a cofając się do tamtych wydarzeń z pewnością Jezus postąpiłby z nim tak samo jak z Bartymeuszem. Ci najmniejsi, ci najbardziej pogardzeni i niechciani przez innych są najbardziej kochani przez samego Boga. Mamy potwierdzenie właśnie w tym fragmencie Ewangelii. Bartymeusz był niewidomym żebrakiem, z którego zdaniem z pewnością nikt się nie liczył. Zapewne każdy traktował go jak człowieka drugiej kategorii. Jednak on słysząc, że idzie Jezus, ten który działa cuda zaczął wołać z pełną wiarą, nie zważając na innych co sobie pomyślą. W tym momencie nikt go już nie interesował oprócz Jezusa. Jezusa który może odmienić jego życie, który może przywrócić mu wzrok. Jak wielką ten człowiek miał wiarę! Kto w dzisiejszym świecie ma taką??? Jezus widząc jego żywą wiarę, mówi: „Zawołajcie go!”. Chciał żeby ten człowiek podszedł do niego, nie potraktował go jak człowieka drugiej kategorii, ale jako człowieka który jest dzieckiem Bożym. Jezus zapytał” Co chcesz abym ci uczynił”. Jezus chce byśmy mówili Mu co leży nam na sercu, byśmy nie zamykali się na Niego, ale z pełną wiarą tak jak Bartymeusz mówili Mu o swoich problemach i troskach, o swoich chorobach i dolegliwościach, byśmy się otworzyli na Niego całkowicie, nie chowając nic dla siebie. Bartymeusz to zrobił. Powiedział Jezusowi, że chce widzieć i tak też się stało. Jezus widząc tak wielką wiarę dokonuje cudu. I tak samo dotyczy nas samych, Jezus pyta Cię: „ Co chcesz abym Ci uczynił?”. I jeśli w to wierzysz, a jest to z Wolą Bożą- to tak się stanie”

wtorek, 20 października 2009

dzwonki

Z Feng Shui pewnie nie raz się każdy z nas zetknął. Warto wiedzieć iż jest to odmiana chińskiej magii. Różnego rodzaju akcesoria które są dostępne w dzisiejszym świecie dosłownie wszędzie, mają nam zapewnić dobrobyt i szczęście. Przykładem są często spotykane dzwonki.
"Dzwonki wietrzne: rurkowe, metalowe, bambusowe, ostatnio nawet klatki z ptaszkiem z dodatkiem rurek, są nie tylko ozdobą, ale znakomitym sposobem zatrzymania lub blokowania złej energii. Aby dobrze działały należy je dobrze usytuować, tak by niwelowały wszystkie złe wibracje, nieświadomie wnoszone do mieszkania. Dzięki nim można ożywić wiele rejonów, gdyż posiadają naturę różnych żywiołów w zależności od materiału z jakiego są zrobione, jakiego są kształtu, koloru i co symbolizujà. Można je również powiesić przy drzwiach wejściowych tak, aby skrzydło otwieranych drzwi uderzało za każdym razem w młoteczek dzwonka (lub w dzwonek), powodując dźwięk, który rozproszy złą energię przez co najbliższe otoczenie będzie czyste energetycznie, zdrowe i bezpieczne” – czy aby na pewno?? Wiele osób nieświadomych tych "zalet okultystycznych dzwonków” wiesza je dla ozdoby lub dla wydawania dźwięków. Dlaczego w takim przypadku nie zawiesić normalnego kształtu dzwonków, które nie zawierajà elementów zagrożenia duchowego?

źródło: zasoby internetu

niedziela, 18 października 2009

Jestem z Wami

Orędzie Matki Bożej z Medjugorie
25 września 2009 r.

„Drogie dzieci, wytrwale, z radością pracujcie nad swoim nawróceniem. Swoje radości i smutki ofiarujcie mojemu Niepokalanemu Sercu, abym mogła was prowadzić do mego Najdroższego Syna, abyście w Jego Sercu odnaleźli radość. Jestem z wami, aby was pouczać i prowadzić ku wieczności.
Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”

niedziela, 11 października 2009

Walka z szatanem

Oto co pisał O. Pio do swego kierownika duchowego: "Co do walk duchowych, to te coraz bardziej się wzmagają. Gęste ciemności spowijają mego ducha i nie widzę nic innego jedynie ciemności i zawsze ciemności. Nie widzę niczego innego z wyjątkiem dzikich bestii grasujących w okół mnie i grożących, że stanę się ich łupem. Nie słyszę nic, jedynie ryk tych bestii, który sprawia że umieram w każdej chwili z przerażenia" Wielki pasterz- stygmatyk nie tylko szukał zagubionych owiec, lecz wyrywał je z paszczy wilka za cenę własnych udręk i walk, których ciężar go często przygniatał. Może więc być dla nas nauczycielem i orędownikiem.
[...] Gdy dusza zbliża się do Boga, powinna przygotować się na pokusy. Pokusy przeciw wierze i czystości są towarem oferowanym przez wroga, ale się go nie bój i traktuj z pogardą. Jak długo on krzyczy, oznacza to, że jeszcze się nie zagnieździł w twojej woli. Nie denerwuj się tylko dlatego, ze ten zbuntowany anioł wystawia cie na próbę; wola niech zawsze sprzeciwia się jego sugestiom, żyj spokojnie, ponieważ nie ma w tym twojej winy, ale jest upodobanie Boga i pożytek płynący dla twej duszy. Kiedy wola jęczy pod wpływem próby kusiciela i nie chce tego co on jej proponuje, to nie tylko nie ma w tym twojej winy, ale jest w tym zawarta cnota.
Żródł0: Litanie i nowenny św Ojca Pio

środa, 7 października 2009

Odmawiajmy Różaniec !

Jako, że mamy miesiąc październik, szczególnie poświęcony Matce Bożej, dlatego też zapraszam
Was do odmawiania modlitwy Różańcowej. Błogosławionemu Alanowi Matka Boża dała następujące obietnice:

  1. Wszyscy, którzy wiernie Mi służyć będą odmawiając Różaniec św. otrzymają pewną szczególną łaskę.
  2. Wszystkim odmawiającym pobożnie mój Różaniec przyrzekam Moją szczególniejszą opiekę i wielkie łaski.
  3. Różaniec będzie najpotężniejszą bronią przeciw piekłu, wyniszczy pożądliwości, usunie grzechy, wytępi herezje.
  4. Cnoty i święte czyny zakwitną - najobfitsze zmiłowanie uzyska dla dusz od Boga; serca ludzkie odwróci od próżnej miłości świata, a pociągnie do miłości Boga i podniesie je do pragnienia rzeczy wiecznych; o, ileż dusz uświęci ta modlitwa.
  5. Dusza, która poleca Mi się przez Różaniec - nie zginie.
  6. Ktokolwiek odmawiać będzie pobożnie Różaniec św., rozważając równocześnie Tajemnice Święte nie dozna nieszczęść, nie doświadczy gniewu Bożego, nie umrze nagłą śmiercią; nawróci się, jeśli jest grzesznikiem, jeśli zaś sprawiedliwym - wytrwa w łasce i osiągnie życie wieczne.
  7. Prawdziwi czciciele Mego Różańca nie umrą bez Sakramentów Świętych.
  8. Chcę, aby odmawiający Mój Różaniec, mieli w życiu i przy śmierci światło i pełnię łask, aby w życiu i przy śmierci uczestniczyli w zasługach Świętych.
  9. Codziennie uwalniam z czyśćca dusze, które Mnie czciły modlitwą różańcową.
  10. Prawdziwi synowie Mego Różańca osiągną wielką chwałę w niebie.
  11. O cokolwiek przez Różaniec prosić będziesz - otrzymasz.
  12. Rozszerzającym Mój Różaniec przybędę z pomocą w każdej potrzebie.
  13. Uzyskałam u Syna Mojego, aby wpisani do Bractwa Mojego Różańca - mieli w życiu i przy śmierci za braci wszystkich mieszkańców nieba.
  14. Odmawiający Mój Różaniec są Moimi dziećmi, a braćmi Jezusa Chrystusa, Syna Mojego Jednorodzonego.
  15. Nabożeństwo do Mego Różańca jest wielkim znakiem przeznaczenia do Nieba.

Żródło: Internet

niedziela, 4 października 2009

Osobiste świadectwo pani dr Glorii Polo

Z jakiś rok temu trafiła do mnie książka "Trafiona przez piorun..." Glorii Polo. Jest to świadectwo kobiety, która na skutek wypadku była przez parę dni w śpiączce. Lekarze nie dawali jej nadziei na przeżycie, jedynie jej siostra była za tym aby nie odłączali jej od aparatury.
Podczas śpiączki Gloria Polo, miała okazję przekonać się jak jest naprawdę po tej drugiej stronie. Analizując Dziesięć Przykazań z Panem Bogiem, zdała sobie sprawę ze jej życie było z dala od praw jak Bóg przed wiekami ustanowił dla ludzkości. http://voxdomini.com.pl/sw/gloria_polo.htm

sobota, 3 października 2009

jak kwiat bez wody

Patrząc na dzisiejszych ludzi, to widać jak bardzo szerzy się tzw. życie na kocią łapę…Pan Bóg swoje a ja swoje…

zastanawiam się czy warto żyć tutaj jak „hulaj dusza, piekła nie ma”, by potem pokutować na drugim świecie wieczność…

Z jakiś czas temu rozmawiałam z pewną dziewczyną, która mieszka ze swoim chłopakiem pod jednym dachem. Na pytanie czy biorą ślub, odpowiedziała mi ze ona to może by i chciała ale on nie chce, więc nie będzie go zmuszać…

Pytanie co na to rodzice? Jak w ogóle można dopuszczać do takiej sytuacji?? I czemu tego typu związki zaczynają być NORMĄ??

Oczywiste jest, że w takim związku nie można przystąpić ani do Komunii Św., ani do Spowiedzi a przecież żyjąc bez sakramentów jesteśmy jak kwiat bez wody…


czwartek, 1 października 2009

Tylko Jezus...

Ostatnio natknęłam się w Dzienniczku Siostry Faustyny na ciekawy fragment dot Spowiedzi Św.
Kiedy rozważyłam, że już trzeci tydzień nie byłam u spowiedzi — rozpłakałam się, widząc grzeszność swojej duszy i pewne trudności. U spowiedzi nie byłam, bo tak się składały okoliczności. Kiedy była spowiedź, ja leżałam w ten dzień. Na drugi tydzień spowiedź była po południu, a ja wyjechałam przed południem do szpitala. Dziś po południu wszedł do mojej separatki Ojciec Andrasz i zasiadł, abym się spowiadała. Nie zamienił wpierw ani jednego słowa. Ucieszyłam się niezmiernie, bo bardzo pragnęłam się spowiadać. Odsłoniłam całą swoją duszę, jak zwykle. Ojciec odpowiadał mi na każdy drobiazg. Dziwnie się czułam szczęśliwą, że mogłam tak wszystko wypowiedzieć. Pokutę zadał mi: Litanię do Imienia Jezus. Kiedy chciałam przedstawić trudność, jaką mam do odmawiania tej litanii, wstał i udziela mi rozgrzeszenia. Nagle wielka jasność zaczęła bić od jego postaci i widzę, że to nie jest Ojciec Andrasz, tylko Jezus. Szaty Jego jasne jak śnieg i natychmiast znikł. W pierwszej chwili byłam trochę zaniepokojona, ale po chwili jakiś spokój wstąpił w moją duszę; ale zauważyłam, że Jezus tak samo spowiada jak spowiednicy, ale jednak serce moje podczas tej spowiedzi dziwnie coś przenikało, nie mogłam w pierwszej chwili tego zrozumieć, co to znaczy.